Jak Big Pharma buduje „konsensus naukowy”
i czy może on mieć wpływ na orzeczenia Izb Lekarskich?
Doktor Jolanta Kluz-Zawadzka: „szczepionka na COVID-19 chroni przed transmisją, czyli przed sprzedawaniem choroby innymi.”
Prezesa OIL w Rzeszowie Lek. Krzysztof Marchewka: „wypowiedź Pani Doktor jest zgodna z aktualną wiedzą medyczną i brak jest jakiejkolwiek podstawy do wszczęcia postępowania”.
Na początku lat 50-tych XX wieku, stojąc w obliczu załamania finansowego z powodu pojawiających się dowodów naukowych wskazujących na związek między paleniem tytoniu a rakiem płuc, przemysł tytoniowy zrozumiał, ze kluczowe dla przetrwania stała umiejętność wpływania na media, opinię publiczną, politykę, regulacje i prawo. Bardzo szybko tą ścieżką podążyły inne branże, w tym zwłaszcza przemysł farmaceutyczny. W 2005 roku raport Izby Gmin w Wielkiej Brytanii szczegółowo opisywał konsekwencje kontroli lobby farmaceutycznego: "Przemysł jest niezwykle wpływowy, oddziałując na każdy aspekt świata medycznego, w tym na lekarzy, pacjentów, naukowców, media, a nawet instytucje mające za zadanie regulować jego działalność. Jego wpływy w Parlamencie są rozległe. Około 90% klinicznych badań leków i 70% badań opisywanych w głównych czasopismach medycznych jest prowadzonych lub zlecanych przez przemysł farmaceutyczny, ma on duży wpływ nie tylko na to, co jest przedmiotem badań, ale również na to, jak te badania są przeprowadzane oraz jak interpretuje się i podaje wyniki."
Konflikty interesów, korupcja finansowa, polityczna i prawna są powszechne w przemyśle farmaceutycznym. To lobby jest regularnie odpowiedzialne za skandale zdrowotne, do tego stopnia, że mamy do czynienia z epidemią szkodliwych skutków ubocznych leków, w dużej mierze ukrytych. Firmy farmaceutyczne nie mogłyby działać skutecznie bez pośrednictwa mediów, odpowiedzialnych za rozpowszechnianie i propagowanie „skażonej” nauki. Okres COVID-19 unaocznił istnienie bardzo wysokiego poziom cenzury naukowej, co spowodowało, że wielu ludzi ma trudności z dostępem do istotnych informacji na temat zdrowia. Ponadto, przemysł farmaceutyczny znany jest z dostarczania niedokładnych lub wprowadzających w błąd informacji promocyjnych o swoich lekach, ale także niedokładnych informacji o chorobach i zagrożeniach chorobowych, co może prowadzić do niepotrzebnego przyjmowania leków i wywoływać skutki uboczne spowodowane przez te leki.
Jakkolwiek szokujące mogą się wydawać te informacje, podobnie jak w przypadku taktyki stosowanej przez organizacje przestępcze, przemysł farmaceutyczny płaci za swoje wpływy, przekupuje lekarzy, naukowców, czasopisma, organizacje zawodowe i pacjenckie, wydziały uniwersyteckie, dziennikarzy, organy regulacyjne i polityków, rozdając im pieniądze lub nagrody w zamian za akceptację stanowiska firmy. Postępująca korupcja nauki przez przemysł farmaceutyczny stała się tak wielka, że każdego roku zagraża zdrowiu milionów ludzi i prowadzi do śmierci tysięcy. Przemysł farmaceutyczny jest zatem winny przestępczości zorganizowanej, która powinna być uznana za zbrodnię przeciwko ludzkości. W ostatecznym rozrachunku podstawowym celem firm farmaceutycznych nie jest ochrona zdrowia ludności, lecz przede wszystkim zapewnienie zwrotu z inwestycji swoim udziałowcom. "Udziałowcy ci nie mogą ponosić osobistej odpowiedzialności za krzywdy lub czyny niedozwolone korporacji. Odpowiedzialna jest tylko sama korporacja, czyli "osoba prawna" bez konkretnego istnienia."
Firmy farmaceutyczne kontrolują także naukę, o czym niejednokrotnie informowali redaktorzy medycznych czasopism naukowych. W 2004 roku Richard Horton, wydawca The Lancet, stwierdził, że czasopisma medyczne stały się pralnią informacji dla przemysłu farmaceutycznego. W 2004 roku redaktorzy PLoS Medicine oświadczyli, że nie będą "częścią cyklu zależności pomiędzy czasopismami a przemysłem farmaceutycznym". W 2005 r. Marcia Angell, była redaktorka New England Journal of Medicine (NEJM), skrytykowała przemysł za to, że stał się przede wszystkim maszyną marketingową. W 2005 r. Richard Smith, były redaktor British Medical Journal (BMJ), stwierdził, że czasopisma medyczne są przedłużeniem marketingowego ramienia firm farmaceutycznych. Zdaniem Richarda Hortona, duża część literatury naukowej, być może połowa, jest po prostu fałszywa. W 2019 roku Peter C. Gotzsche ustalił, że preferowanymi czasopismami przemysłu farmaceutycznego są NEJM i Lancet, a firmy farmaceutyczne grożą wycofaniem artykułu, jeżeli recenzja jest zbyt surowa. Jak powstają publikacje naukowe, które pojawiają się w tych czasopismach? Do lat 80-tych ubiegłego wieku badania kliniczne dla przemysłu farmaceutycznego były prowadzone w szkołach medycznych i szpitalach uniwersyteckich. Było to jednak zbyt czasochłonne i nie pozwalało firmom na całkowitą kontrolę nad przebiegiem, a zwłaszcza nad wynikami badań. W związku z tym powstały kontraktowe organizacje badawcze (CRO – Contract Research Organization), firmy komercyjne, które specjalizują się w zarządzaniu badaniami klinicznymi firm farmaceutycznych. CRO tworzą sieci lekarzy, którzy pracują pod ich nadzorem i są opłacani za podawanie badanych leków pacjentom, a następnie raportowanie efektów. Mniej więcej 70-75% wydatków przemysłu na badania kliniczne trafia do tych organizacji badawczych. Większość badań klinicznych sponsorowanych przez firmy farmaceutyczne jest projektowana, organizowana, kontrolowana, analizowana i pisana przez firmy i ich podwykonawców. Wyniki badań są następnie publikowane w magazynach medycznych, zaś artykuły są pisane za pośrednictwem ghostwriterów, których firmy farmaceutyczne hojnie finansują, aby przygotowali manuskrypt, który jest następnie przekazywany uznanemu naukowcowi w danej dziedzinie (który może, ale nie musi, wprowadzić zmiany), a następnie wysyłany do renomowanego czasopisma w celu publikacji. Ghostwriting występuje nie tylko w artykułach farmaceutycznych, ale również w akademickich. To „zarządzanie z ukrycia” może prowadzić do wielu oszustw, takich jak podkreślanie tylko pozytywnych aspektów leku, pomijanie zdarzeń niepożądanych, nadreprezentacja w czasopismach medycznych wyników korzystnych dla przemysłu, podczas gdy wyniki negatywne są nieobecne.
Przemysł farmaceutyczny wywiera wpływ na naukę na wiele sposobów: manipulując metodami naukowymi, zmieniając kryteria ustalania "dowodów" naukowych, grożąc naukowcom oraz potajemnie promując reformy polityczne, które zwiększają zaufanie do dowodów przedstawianych przez przemysł. Firmy przekształcają lub zniekształcają całe bazy dowodowe dla własnych korzyści. Dlatego też, gdy na przykład badacze, decydenci i praktycy szukają w literaturze odpowiedzi na pewne problemy, mogą, często nieświadomie, znaleźć bazy dowodowe zalane badaniami dostosowanymi do potrzeb i korzyści przemysłu.
Strategia manipulacji naukowej to realizowany od dawna plan obejmujący finansowanie istniejących lub tworzenie nowych czasopism, aby mieć wpływ na to, co jest publikowane, tłumienie publikacji niekorzystnych i atakowanie poszczególnych naukowców i całe grupy badaczy, którzy mają odwagę mieć odrębne zdanie, usuwanie nieprawomyślnych naukowców z tych pozycji, na których mogą mieć władzę lub wpływy (lub ich przekupywanie), rekrutowanie, finansowanie i szkolenie osób, które z czasem staną się zaufanymi głosami naukowymi przemysłu, finansowanie, produkcja i rozpowszechnianie podręczników i innych materiałów edukacyjnych lub akademickich, finansowanie mediów w celu wpływania na to, co jest rozpowszechniane, pozyskiwanie dziennikarzy poprzez szkolenia medialne i finansowanie konferencji, zapewnienie i normalizacja obecności przemysłu w środowisku akademickim w celu zdobycia zaufania i zbudowania wiarygodności. Przemysł kształtuje systemy naukowe, akademickie i polityczne, aby zapewnić, że systemy te działają w jego interesie. Ponadto, od lat przemysł farmaceutyczny kupuje lekarzy, aby stali się Kluczowymi Liderami Opinii (KOL - Key Opinion Leader) w celu promowania ich produktów. We Francji 99% profesjonalnych stowarzyszeń medycznych, które opublikowały wytyczne dotyczące praktyki klinicznej w 2018 lub 2019 roku, miało w swoim zarządzie co najmniej jednego KOLs powiązanego finansowo z przemysłem.
Pieniądze przemysłu farmaceutycznego przenikają także do wiodących organów regulacyjnych na świecie, co rodzi pytania o ich niezależność. W 1992 r. Kongres USA uchwalił ustawę o opłatach za leki na receptę (Prescription Drug User Fee Act, PDUFA), umożliwiającą przemysłowi bezpośrednie finansowanie amerykańskiej Agencji ds. Żywności i Leków. Dzięki tej ustawie FDA zmieniła się z podmiotu w pełni finansowanego przez podatników, w podmiot uzupełniany pieniędzmi przemysłu - pobrane opłaty netto wzrosły 30-krotnie - z około 29 milionów dolarów w 1993 roku do 884 milionów dolarów w 2016 roku. Obecnie FDA, mimo że jest najlepiej finansowanym z sześciu badanych organów regulacyjnych, otrzymuje 65% swoich środków na ocenę leków z opłat pobieranych przez przemysł. W Europie w 1995 roku z opłat branżowych finansowano 20% wtedy nowego, unijnego organu regulacyjnego, Europejskiej Agencji Leków (EMA). Do 2010 roku udział ten wzrósł do 75%, a obecnie wynosi 89%. W 2005 r. w Wielkiej Brytanii komisja zdrowia Izby Gmin oceniła wpływ przemysłu farmaceutycznego na politykę zdrowotną, w tym na Agencję Regulacji Leków i Produktów Ochrony Zdrowia (MHRA). Komisja obawiała się, że finansowanie przez przemysł może doprowadzić do tego, że agencja "straci z oczu potrzebę ochrony i promowania zdrowia publicznego ponad wszystko, starając się uzyskać dochody z opłat od firm". Prawie dwie dekady później nic się nie zmieniło, a finansowanie organów regulacyjnych przez przemysł stało się międzynarodową normą. W Australii 96% budżetu regulacyjnego TGA (Therapeutic Goods Administration) pochodzi z opłat przemysłowych, a nawet organ regulacyjny o najmniejszym odsetku z całej szóstki z Health Canada otrzymuje większość swoich środków (50,5%) od firm farmaceutycznych. Nie powinien więc dziwić fakt, że np. organ regulacyjny Australii w okresie 2020-2021 zatwierdził ponad 90% złożonych wniosków o dopuszczenie do obrotu leków.
Finansowanie organów regulacyjnych przez firmy farmaceutyczne przyczynia się do "obniżenia standardów dowodowych, co ostatecznie szkodzi pacjentom" z powodu takich praktyk, jak tworzenie „szybkich ścieżek” w celu przyspieszenia wprowadzania leków na rynek - co jest praktyką, która stała się "globalną normą". Donald Light, socjolog z Uniwersytetu Rowan w New Jersey, który bada regulacje dotyczące leków, powiedział: „Finansowanie przez przemysł daje zielone światło dla nowych leków - 68% nowych leków w USA jest zatwierdzanych przez FDA w ramach przyspieszonej ścieżki, w Europie to 50% leków. W Wielkiej Brytanii 98,5% nowych leków jest zatwierdzanych przez MHRA. Wszystkie sześć organów regulacyjnych oferuje przyspieszony proces zatwierdzania nowych leków. TGA została założona jako niezależna instytucja. Jednak fakt, że jest ona w dużej mierze finansowana z opłat od firm, których produkty ma oceniać, stanowi zasadniczy konflikt interesów i jest doskonałym przykładem korupcji instytucjonalnej”. Normą w branży stało się przechodzenie urzędników agencji regulacyjnych do (lub z) firm farmaceutycznych. Widać to wyraźnie w przypadku FDA - dziewięciu z dziesięciu byłych komisarzy w latach 2006-2019 objęło stanowiska związane z firmami farmaceutycznymi. Na przykład były komisarz, Stephen Hahn, pracuje dla Flagship Pioneering, firmy, która działa jako inkubator dla nowych firm biofarmaceutycznych. A obecny komisarz FDA, dr Robert Califf, powołany w lutym 2022 roku, otrzymał 2,7 miliona dolarów od Verily Life Sciences, a wcześniej, w 2021 roku, zasiadał w zarządach dwóch firm farmaceutycznych, AmyriAD i Centessa Pharmaceuticals. Wcześniej Califf pełnił funkcję komisarza FDA za czasów administracji Obamy. BMJ w 2016 r. pisało, że "ponad jedna czwarta pracowników FDA, którzy w latach 2001-2010 zatwierdzali leki na raka i hematologiczne, opuściła agencję i obecnie pracuje lub konsultuje się z firmami farmaceutycznymi."
W Wielkiej Brytanii, Ian Hudson, wcześniej dyrektor naczelny MHRA w latach 2013-2019, "obecnie zasiada w zarządzie firmy biotechnologicznej Sensyne Health i jest starszym doradcą Fundacji Billa i Melindy Gates". Przed objęciem stanowiska dyrektora MHRA, Hudson "zajmował różne wysokie stanowiska w gigancie farmaceutycznym SmithKline Beecham".
Istotną rolę w trzymaniu niepokornych lekarzy w ryzach pełnią Izby Lekarskie, a dobrym przykładem „współdziałania” konsensusu naukowego w praktyce z wykorzystaniem Izby jest sprawa leczenia przewlekłej postaci boreliozy w USA. W 2008 r Amerykańskie Towarzystwa Chorób Zakaźnych (IDSA) opracowało wskazówki dotyczące diagnozowania i leczenia boreliozy, które dla lekarzy zajmujących się tą chorobą były katastrofą. W zaleceniach napisano, że borelioza jest łatwa do wyleczenia (2 tygodnie dla typowego przypadku powinno wystarczyć), a chroniczna borelioza nie istnieje. Jeśli objawy chorobowe utrzymują się po okresie 2-4 tygodni terapii antybiotykowej to, według ekspertów, przyczyny mogą mieć podłoże psychiczne i albo zaleca się podawanie leków przeciwbólowych czy sterydów, lub sugeruje się wizytę u psychiatry. Lekarze twierdzili, że zalecenia IDSA to przerażający dokument, bardzo restrykcyjny, napisany językiem prawie prawniczym, jakby na użytek przyszłych spraw sądowych, lub na potrzeby uzasadnienia odmowy wypłaty ubezpieczenia, z czego firmy skwapliwie korzystały, podając w uzasadnieniu odmowy pokrycia kosztów leczenia argument rady "Nie wiemy czy istnieje chroniczna borelioza". Zalecenie wyglądają jakby były zaprojektowane według scenariusza: "Ograniczyć leczenie boreliozy".
Dr Jemsek, jeden z lekarzy niepokornych leczących z powodzeniem przewlekła boreliozę, starał się - w dobrej wierze - pokazać Radzie, że pomyliła się w zaleceniach, pisząc wiele listów z załączonymi dowodami do przewodniczącego komisji. Prosił o otwartą dyskusję na temat wskazówek leczenia chronicznej boreliozy. Wielu pacjentów dr Jemseka mówiło, że choroba zdominowała ich życie do tego stopnia, że pragnęli, żeby ich męka się zakończyła – dopiero agresywna terapia antybiotykowa zastosowana przez lekarza zmieniła tę sytuację: „gdybym nie znalazł lekarza, który dawałby mi antybiotyki przez lata, nie rozmawiali byście z tym facetem, z którym teraz rozmawiacie z powodu progresji choroby. Mówi się, że antybiotyki są złe dla ciebie, ale nie są takie złe, gdy się ma śmiertelną infekcję”. Prośba o dyskurs naukowy doprowadziła do nagonki na lekarza, a on sam stał się „kontrowersyjnym lekarzem od boreliozy” którego diagnozy i leczenie silnymi, dożylnymi lekami stanowiły zagrożenie dla pacjentów. Do sprawy włączono Radę Lekarską. Rady lekarskie nie działają same. Muszą otrzymać zażalenie, żeby wszcząć dochodzenie. Jak się okazało w tym przypadku większość skarg nie pochodziła od pacjentów czy lekarzy ale od firm ubezpieczeniowych, które chciały się pozbyć lekarzy, którzy lecząc pacjentów przewlekle chorych, kosztują ich dużo pieniędzy. Rada pozbawiła dr Jemseka licencji lekarskiej na rok. Mimo, że została ona zawieszona warunkowo, i lekarz mógł dalej leczyć, ale to wystarczyło, żeby firmy ubezpieczeniowe wykorzystały wyrok, jako pretekst do wypowiedzenia umów ubezpieczeniowych i wytoczyły mu proces o zwrot 100 mln wypłaconych odszkodowań. Lekarz finansowo stracił wszystko, klinikę – musiał sprzedać budynek - i myślał o zamknięci praktyki lekarskiej. Wyrok ten miał być sygnałem wysłanym do innych lekarzy.
W 2008 roku Prokurator Generalny Connecticut wszczął dochodzenie antymonopolowe w sprawie opracowania wytycznych dotyczących leczenia boreliozy przez jedno z największych towarzystw medycznych w Stanach Zjednoczonych, Infectious Diseases Society of America (IDSA). Prokurator podejrzewał, że wśród osób tworzących wskazówki leczenia mógł wystąpić konflikt interesów wpływający na ich osąd. Dochodzenie miało na celu wyjaśnienie czy ich wskazówki, naruszając przepisy ustawy antymonopolowej, nie mogą także znacznie ograniczać możliwości pacjentów, nie tylko co do opieki medycznej, ale również co do pokrywania kosztów leczenia przez firmy ubezpieczeniowe. Okazało się, że wśród 14 ekspertów sześciu posiada patenty na leki na boreliozę, czterech otrzymało dotacje na badania nad boreliozą od firm produkujących testy diagnostyczne, czterech było opłacanych przez firmy ubezpieczeniowe za tworzenie odpowiednich wskazówek, albo za tworzenie ekspertyz podczas procesów sądowych, a 9 otrzymywało pieniądze od firm produkujących szczepionki na boreliozę. 9 na 14 osób miało bezpośredni konflikt interesów z podmiotami zainteresowanymi w jakikolwiek sposób tą chorobą. W 2012 r Alan MacDonald poinformował o odkryciu istnienia biofilmu bakteryjnego, rodzaju biologicznej membrany, która chroniła bakterię i powodowała chroniczność boreliozy - Characterization of Biofilm Formation by Borrelia burgdorferi In Vitro – dowodząc możliwości istnienia przewlekłej postaci boreliozy.
Izba Lekarska to samorząd lekarski zrzeszający i reprezentujący lekarzy i lekarzy dentystów. Zajmuje się nadzorem nad należytym wykonaniem zawodów lekarza. Głównymi zadaniami izb lekarskich to m.in. ustanawianie zasad etyki i deontologii zawodowej oraz dbanie o ich przestrzeganie czy sprawowanie pieczy nad sumiennym i zgodnym z aktualną wiedzą medyczną wykonywaniem zawodów lekarza i lekarza dentysty. W Polsce Izby Lekarskie także dyscyplinują lekarzy pozbawiając lub zawieszając ich prawa do wykonywania zawodu. Ostatnio spotkało to dr Martykę - podczas tajnego posiedzenia Okręgowa Izba Lekarska w Krakowie orzekła o zawieszeniu na rok prawa do wykonywania zawodu. W zgodzie z aktualną wiedzą medyczną. Doktor Jolanta Kluz-Zawadzka, podkarpacki konsultant ds. epidemiologii, specjalista chorób wewnętrznych i chorób zakaźnych, a także specjalista ds. epidemiologii w wywiadzie prasowym twierdziła, że „szczepionka chroni przed hospitalizacją i przed ciężkim przebiegiem koronawirusa, przed powikłaniami, które mogą być poważne nawet do końca życia po przechorowaniu i po trzecie przed transmisją, czyli przed sprzedawaniem choroby innymi.” W związku z tą wypowiedzią Grzegorz Płaczek (Fundacja Nowe Spektrum) złożył pismo do Okręgowej Izby Lekarskiej w Krakowie z prośbą o stwierdzenie, czy tezy głoszone przez Panią doktor Kluz-Zawadzką są zgodne z aktualna wiedzą medyczną, a jeśli stoją z nią w sprzeczności, o upomnienie lekarki i wydanie zakazu propagowania kłamstw. Odpowiedź przyszła z Okręgowej Izby Lekarskiej w Rzeszowie, od Prezesa OIL Lekarza Krzysztofa Marchewki o treści: „W odpowiedzi na zawiadomienie z 8 grudnia w sprawie wypowiedzi Pani Doktor Jolanty Kluz-Zawadzkiej w sprawie szczepionek – Okręgowa Izba Lekarska informuje, że wypowiedź Pani Doktor jest zgodna z aktualną wiedzą medyczną i brak jest jakiejkolwiek podstawy do wszczęcia postępowania przeciwko Pani Doktor”.
W czerwcu 2021 rzecznik dyscypliny zawodowej Naczelnej Izby Lekarskiej umorzył postępowanie przeciwko doktorowi Pawłowi Grzesiowskiemu. O ukarania lekarza wnioskował szef Głównego Inspektoratu Sanitarnego Krzysztof Saczka. Zarzucał Grzesiowskiemu m.in wypowiedzi wprowadzające opinię publiczną w błąd oraz szkalowanie instytucji państwowych walczących z pandemią. Przypomnijmy - Paweł Grzesiowski znany jest z często wykluczających się wypowiedzi dotyczących COVID-19. Pytany 11 kwietnia 2021 o kwestię niemieckich rekomendacji dotyczących przyjmowania innej szczepionki w drugiej dawce, dr Grzesiowski uważał, że to jest „całkowity eksperyment” a „takie decyzje krajowe dotyczące stosowania szczepionki AstraZeneca nie są oparte na wynikach aktualnych badań naukowych” ale zaledwie 3 tygodnie później zmienia zdanie i twierdzi z równą stanowczością, że „Można łączyć różnego typu szczepionki przeciwko COVID-19, takie jak Pfizer i AstraZeneca. Daje to wysokie stężenia przeciwciał bez wzrostu ryzyka niepożądanych działań poszczepiennych” (więcej na ten temat). Rzecznik dyscyplinarny nie doszukał się jednak przewinienia w publicznych wystąpieniach dr Grzesiowskiego i zamknął postępowanie.
Opracowane w oparciu o źródła:
Fabien Deruelle. The pharmaceutical industry is dangerous to health. Further proof with COVID-19. 21-Oct-2022;13:475. Available from: https://surgicalneurologyint.com/surgicalint-articles/the-pharmaceutical-industry-is-dangerous-to-health-further-proof-with-covid-19/
https://journals.plos.org/plosone/article?id=10.1371/journal.pone.0048277
https://underourskin.com/#home-underourskin
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC2901226/
Dziękuję za świetny materiał.
Izby lekarskie trzeba traktować jak terrorystów. Próbowałem znaleźć definicję terroryzmu, terroru i niestety jednoznacznej nie ma, a te które się przwijają w literaturze, to: terror jest wtedy, kiedy "silniejszy" próbuje zastraszyć, spowodować straty itp u "słabszego" - np. aktualnie państwa (rządy) terroryzują swoich obywateli zielonym (cztaj: czerwonym) ładem, a terroryzm pojawia się wtedy, kiedy to mniejszość ( mała grupa w izbach np lekarskich) zastrasza, niszczy, wymusza "odpowiednie" zachowania u większości (czynni zawodowo lekarze).
W normalnych czasach, gdzie istnieje Prawo takie zachowania izb powinny być traktowane jako akty terrorystyczne powodujące zagrożenie zdrowia i życia na masową skalę.
Tak. Miał reprezentować lekarzy, a reprezentuje "władzę". I jest obligatoryjny - sami im płacimy, żeby nad nami się znęcali....
Ustawa w sejmie nie przejdzie, bo tam większość o mentalności Judasza. Może uda się stworzyć inną, np międzynarodową z możliwością wyboru tej, do której chce się należeć....