Cholesterol – wróg czy sprzymierzeniec?
Od ponad 60 lat cholesterol jest przedmiotem sporów wśród naukowców, ale także źródłem kolosalnych dochodów
Cholesterol przywołuje jednoznacznie złowrogie konotacje. Powszechnie kojarzony jest z chorobami układu krążenia. Wiadomo, że powinniśmy kontrolować jego poziom, bo jeśli zostanie przekroczony, znajdziemy się w grupie ryzyka. A to właściwie oznacza wyrok – nieuchronny zawał serca. Kim jest ten wróg, skąd się bierze w organizmie i czy faktycznie jest tak groźny? Cholesterol to woskowata, podobna do tłuszczu substancja znajdująca się we wszystkich komórkach naszego ciała, która pomaga organizmowi wytwarzać hormony, witaminę D i substancje pomagające trawić żywność. Cholesterol buduje błony komórkowe oraz reguluje ich płynność i przepuszczalność. Ma także wpływ na prawidłowe funkcjonowanie mózgu. Około 80% potrzebnego nam cholesterolu produkują nasze organy, głównie wątroba, pozostałe brakujące 20% przyjmujemy wraz z pożywieniem, przy czym biochemicy zauważyli, że im więcej cholesterolu spożywamy, tym mniej produkuje go wątroba. Cholesterol to jeden z podstawowych budulców naszych komórek, niezbędny do życia, którego nie wolno bezkarnie eliminować z organizmu, gdyż wpływa na wiele funkcji życiowych. Zaburzenie równowagi lipidowej może powodować zakłócenie ważnych procesów metabolicznych i prowadzić do rozwoju nowotworów czy chorób autoimmunologicznych.
Skąd więc wzięła się tak zła sława cholesterolu? Wszystko zaczęło się w latach 50-tych w Stanach Zjednoczonych, gdzie zaobserwowano znaczący wzrost zgonów z powodu chorób serca mężczyzn w sile wieku. Zawał nie ominął nawet ówczesnego prezydenta USA Dwighta D. Eisenhowera. Zdarzenie to było impulsem dla naukowców z Uniwersytetu w Minnesocie, którzy zajęli się badaniem przyczyn chorób układu sercowo-naczyniowego. Zaczęto przyglądać się możliwym czynnikom ryzyka. W tym czasie palenie papierosów nie było uważane za taki czynnik (prezydent Eisenhower był nałogowym palaczem), więc niektórzy winą obarczali zanieczyszczenie środowiska, inni niedobór witamin, ale największą popularność zdobyła „hipoteza lipidowa”, której autorem był Ancel Keys, amerykański fizjolog, który badał wpływ diety na zdrowie.
Keys postawił hipotezę, że winowajcą zwiększonego występowania chorób sercowo-naczyniowych są tłuszcze nasycone, które powodują wzrost poziomu cholesterolu, a to substancja, która zatyka tętnice prowadząc do zawału serca. W 1958 r. Ancel Keys rozpoczął badania porównawcze obejmujące 7 państw (tzw. Seven Countries Study), które dotyczyły związku między wzorcem żywieniowym a częstotliwością występowania choroby wieńcowej. Badania prowadzono w Grecji, Włoszech, Hiszpanii, Afryce Południowej, Japonii i Finlandii. Badanie pokazało, że istniała prosta zależność – im większe spożycie tłuszczów, tym większa liczba zawałów serca. Co prawda, jak wykazywali krytycy, nie wszystkie kraje wpadały w ten schemat – Finlandia i Francja notowały identyczne spożycie tłuszczów, ale Francja miała wielokrotnie mniej zawałów – lecz hipoteza Keysa szybko stała się „obowiązująca nauką”, której nie ma potrzeby weryfikować. Z czasem - jak się okazało – wręcz nie wolno podważać.
Strach przed cholesterolem szybko został wykorzystany przez przemysł, zwłaszcza producentów olejów roślinnych. Masowo pojawiające się reklamy straszyły fatalnymi konsekwencjami dla zdrowia, wynikającymi ze spożywania tłuszczów nasyconych, występujących na przykład w maśle, i korzyściach zdrowotnych, które nadejdą, jeśli masło zamienimy na margarynę. Nastała era prohibicji cholesterolowej, a TV reklamowała produkty masłopodobne o obniżonej zawartości tłuszczu i zerowym poziomie cholesterolu. Firmy produkujące oleje roślinne finansowały badania dotyczące chorób krążenia, a stowarzyszenia kardiologiczne stały się beneficjentami milionowych dotacji, odwdzięczając się zleceniami zastępowania tłuszczów nasyconych wielonienasyconymi tłuszczami roślinnymi, obecnymi w olejach roślinnych.
Było jeszcze jedno potężne lobby, któremu zależało na utwierdzeniu amerykanów w przekonaniu, że główną przyczyną chorób układu krążenia są tłuszcze i cholesterol. Ujawnione w roku 2016 dokumenty branżowe dowiodły, że już w połowie lat sześćdziesiątych XX wieku, przemysł cukrowniczy rozpoczął ścisłą współpracę z naukowcami zajmującymi się żywieniem, aby obarczyć tłuszcz i cholesterol winą za dietetyczne przyczyny chorób wieńcowych i zbagatelizować istniejące dowody na to, że to spożycie sacharozy było czynnikiem wysokiego ryzyka. Od lat-60 tych przemysł cukrowniczy opłacał też kampanie reklamowe ukrywające szkodliwość cukrów, oraz wskazujące na cholesterol jako głównego winnego chorób układu krążenia. Jak wynika z dokumentów, spisek został uknuty przez interesariuszy z branży cukrowniczej z Sugar Research Foundation, zaniepokojonych pojawiającymi się badaniami wiążącymi cukier z chorobami serca. Wdrożono tzw. Projekt 226, przedsięwzięcie finansowane przez fundację, do którego zatrudniono naukowców z Uniwersytetu Harvarda, którym polecono dokonać przeglądu badań, zawierających ustalenia mogące negatywnie wpłynąć na sprzedaż cukru. W ramach Projektu 226 opracowano dwuczęściowy przegląd, który został opublikowany w New England Journal of Medicine w 1967 roku, w którym stwierdzono, że nie ma wątpliwości, że choroby serca nie są związane z cukrem, ale z cholesterolem i tłuszczem. Artykuł ten, w którym nie ujawniono, że badanie zostało sfinansowane przez Sugar Research Foundation, miał długotrwały wpływ na zdrowie publiczne. „Przegląd literatury pomógł ukształtować nie tylko opinię publiczną na temat tego, co powoduje problemy z sercem, ale zwłaszcza pogląd społeczności naukowej na to, jak oceniać dietetyczne czynniki ryzyka chorób serca" - powiedziała Cristin Kearns, jedna z autorek artykułu opublikowanego w JAMA, która ujawniła spisek.
Istniało wiele badań podważających teorię o złym wpływie cholesterolu. W 1968 roku Kilmer McCully odkrył, ze powodem chorób serca może być homocysteina. Naukowiec badał przypadki dzieci, które zmarły na zawał serca, gdyż w wyniku rzadkiej choroby genetycznej nie miały zdolności wychwytu witamin z grupy B, co spowodowało wzrost stężenia homocysteiny, a jak dowodził McCully, jej nadmiar prowadził do rozwoju blaszki miażdżycowej w tętnicach. Po opublikowaniu w 1969 roku badań McCully stał się wrogiem numer jeden zwolenników teorii cholesterolowej, jego uczelnia wstrzymała nie tylko finansowanie badań, ale także jego pensję, a on sam zniknął na 30 lat w naukowym niebycie. Przez trzydzieści lat szydzono z jego teorii, dopiero opublikowane w 1997 roku nowe badania dowiodły, że McCully mógł mieć rację. W końcówce lat siedemdziesiątych Dr George Mann podważył teorię wpływu diety na choroby serca argumentując, że głównym powodem jest brak ruchu. Dowodem miało być badanie zwyczajów żywieniowych Masajów kenijskich, których dieta jest bogata w tłuszcze nasycone i mają wysokie stężenie cholesterolu, ale nie umierają na zawały, gdyż prowadzą aktywny tryb życia. Mann dostał ostrzeżenie, że jeśli nie przestanie podważać badań Ancela Keysa to straci fundusze na dalsze badania. Tak też się stało.
Ancel Keyes był współautorem innego ważnego badania, prowadzonego przez dr Ivana Frantza z Uniwersytetu w Minnesocie, którego celem było dowiedzenia prawdziwości tezy, że spożywanie tłuszczów roślinnych zamiast zwierzęcych jest dobre dla serca, a którego wyniki podważały ten dogmat. Badanie było największym i najbardziej rygorystycznym eksperymentem tego rodzaju, w którym badano 9 423 osób w wieku od 20 do 97 lat, pensjonariuszy stanowych szpitali psychiatrycznych lub domów opieki. Zostali oni losowo przydzieleni do grupy spożywającej ówczesną standardową dietę, która była bogata w tłuszcze zwierzęce, albo do grupy, w której dominował olej roślinny i margaryna. Analizując dane odkryto, że co prawda zastąpienie olejów roślinnych obniżyło całkowity poziom cholesterolu we krwi średnio o 14 procent, ale to nie przedłużyło ludziom życia. Okazało się, że im niższy poziom cholesterolu, tym wyższe było ryzyko śmierci. Grupa stosująca dietę redukującą poziom cholesterolu nie odnotowała także mniejszego ryzyka wystąpienia miażdżycy ani zawałów serca. Wyniki badania dr Ivana Frantza, przeprowadzonego w Minnesocie w latach 1968-1973, nie zostały nigdy opublikowane, a surowe dane z badania odkrył dopiero w 2017 Christopher Ramsden z National Institutes of Health.
Inne analizy również kwestionowały demonizację tłuszczów nasyconych i dogmat, że oleje roślinne są zdrowsze. Na przykład, przeprowadzona w 2014 roku analiza 78 badań z udziałem około 650 000 osób wykazała, że "ani niższe spożycie tłuszczów nasyconych, ani wyższe spożycie tłuszczów wielonienasyconych nie zmniejsza ryzyka rozwoju chorób sercowo-naczyniowych”. W 2013 roku Christopher Ramsden wskrzesił inne zaginione randomizowane badanie, Sydney Diet Heart Study z lat 60-tych, które pokazuje, że ochotnicy, którzy zastąpili większość tłuszczów nasyconych w swojej diecie tłuszczami wielonienasyconymi o wysokiej zawartości kwasu linolowego, mieli wyższe ryzyko zgonu z powodu choroby niedokrwiennej serca.
Jeszcze inne badanie - Framingham Heart Study - rozpoczęte w 1948 roku z udziałem 5 209 dorosłych mieszkańców miasta Framingham długoterminowe badanie kohortowe, skupiło się na analizie zwyczajów żywieniowych i innych czynników, mających wpływ na występowanie chorób naczyniowo-sercowych. Badanie potwierdziło, że czynnikami ryzyka są palenie tytoniu, nadciśnienie, siedzący tryb życia, a cholesterol nie był czynnikiem zwiększającym ryzyko wystąpienia chorób układu krążenia. W ciągu 14 pierwszych lat pomiarów stwierdzono, że spadek stężenie cholesterolu w surowicy o 1 mg na decylitr na rok prowadzi do 11% wzrostu śmiertelności – zarówno ogólnej jak i z powodu chorób sercowo-naczyniowych. Najwięcej zgonów z powodu zawału serca wystąpiło wśród osób, u których zanotowano spadek stężenia cholesterolu. Tam gdzie było ono stabilne lub wzrosło – śmiertelność była niższa.
Dowodów podważających teorię Ancela Keyesa było coraz więcej – jednak jej zwolennikom przyszło z pomocą odkrycie metody na wydzielenie poszczególnych frakcji lipoprotein transportujących cholesterol, w wyniku czego zidentyfikowano frakcje HDL (dobry cholesterol) i LDL (zły cholesterol). Wyjaśniono, że za zwiększone ryzyko wystąpienia chorób układu krążenia odpowiada frakcja LDL, która odkłada cząsteczki wolnego cholesterolu w ścianach tętnic, serca i mózgu. HDL zaś to dobry cholesterol, który może nieznacznie zmniejszać to ryzyko przez eliminacje złogów.
Era statyn
W 1980 roku w Japonii odkryto substancję obniżającą poziom cholesterolu co dało początek nowej erze leków antycholesterolowych – statyn, które hamują syntezę cholesterolu w organizmie, i które są najczęściej przepisywanymi lekami w XXI wieku. Działają one poprzez blokowanie w wątrobie enzymu, który w naturalny sposób wytwarza cholesterol potrzebny dla różnych funkcji organizmu. Lek wzbudził natychmiastowy entuzjazm – pigułka, która można przepisać osobom po zawale, obniżająca śmiertelność i ryzyko nawrotu choroby – lek cud. Recenzowane badania publikowane w prestiżowych magazynach branżowych zdawały się to potwierdzać – statyny podawane osobom w grupie ryzyka, z nadciśnieniem, do tego palącym, otyłym - zmniejszały ryzyko zgonu o 30%. Był to cios dla cholesterolowych sceptyków. Ale jak się okazało po skandalu z lekiem Vioxx z 2006 roku, firmy farmaceutyczne wyolbrzymiają efekty terapeutyczne leków i ukrywają skutki uboczne, od 85 do nawet 97% badań klinicznych publikowanych w czasopismach branżowych są to badania finansowane przez firmy farmaceutyczne. Zauważono, że w przypadku badań finansowanych z funduszy prywatnych a nie publicznych, szanse na uzyskanie wyniku pożądanego wzrastają pięciokrotnie. Badania przeprowadzone przez Londyńską Szkołę Higieny i Medycyny Tropikalnej sugerują, że wyniki badań dotyczących statyn zostały przedstawione "wybiórczo", tak by przedstawiać firmy farmaceutyczne i ich produkty w jak najlepszym świetle. Często negatywne skutki uboczne statyn są bagatelizowane, a wnioski mogą być wypaczone przez ograniczanie parametrów badań. W badaniu Scripps Mercy Hospital z 2007 roku wykazano, że częstość występowania rabdomiolizy (ostrego rozpadu mięśni szkieletowych) wywołanej statynami jest w rzeczywistości większa niż w badaniach kontrolowanych, w których wykluczono osoby potencjalnie podatne na to schorzenie. Inne badanie wykazało, że 17% pacjentów cierpi w wyniku skutków ubocznych, które obejmują bóle mięśni, problemy z układem nerwowym i nudności. Dwie trzecie osób, które zgłosiły działania niepożądane, zaprzestało zażywania leków, a około połowa z nich przestała je przyjmować przynajmniej tymczasowo. Przegląd literatury, opublikowany w American Journal of Cardiovascular Drugs ocenił 900 wcześniejszych badań dotyczących negatywnych skutków przyjmowania statyn. Działania niepożądane tej grupy leków zależą od zastosowanej dawki, a ryzyko dla zdrowia może być zwiększone przez szereg innych czynników, takich jak interakcje z innymi lekami (które mogą zwiększać siłę działania statyn), zespół metaboliczny lub choroba tarczycy. Statyny obniżały poziom cholesterol zarówno u osób zdrowych jak i z przewlekłym stanem zaburzeń gospodarki lipidowej organizmu, który przejawia się podwyższonym stężeniem cholesterolu w osoczu krwi (hipercholesterolemia). Jednak rynek był już wart miliardy dolarów, a naukowcy bali się ostracyzmu środowiskowego.
Statyny, najpopularniejsze leki na receptę na świecie, reklamowane jako obniżające poziom cholesterolu we krwi i przeciwdziałające zawałom i udarom mózgu, zalały świat - szacuje się, że stosuje je prawie miliard osób. Zalecane także do stosowania profilaktycznego w grupach potencjalnego zagrożenia, zarówno u nastolatków z podwyższonym poziomem cholesterolu, jaki i 85 letnim pacjentom ze stężeniem delikatnie przekraczającym ciągle zmniejszane normy. Przemysł odkrył, że manipulacje normami to potężne narzędzie rozszerzające rynek. W połowie lat 80-tych prawidłowe stężenie cholesterolu całkowitego we krwi ustalone zostało na poziomie ok 300 mg/dl, stopniowo jednak obniżano normy i dziś stanowi ono poniżej 200 mg/dl, co w USA trzykrotnie poszerzyło grupę zagrożenia– z 13 do 36 mln osób. W USA normy obniżone zostały przez grupę 14 ekspertów, z których u 9 występował konflikt interesów z powodu powiązania z firmami farmaceutycznymi.
Nowe metody diagnostyczne odkrywają nowe problemy związane ze stosowaniem statyn. Jedną z takich metod określających ryzyko wystąpienia chorób wieńcowych jest wskaźnik uwapnienia tętnic wieńcowych (Calcium Score). Jak się okazuje, na podwyższenie wskaźnika CS mają wpływ cukrzyca, wczesna lub zaawansowana niewydolność nerek, niski poziom cholesterolu oraz statyny. Lek, który miał obniżyć ryzyko chorób naczyniowo-sercowych prowadzi do zwiększenia wskaźnika uwapnienia tętnic wieńcowych. Po latach stosowania statyn okazało się, że jednym ze skutków ubocznych przyjmowania leku jest cukrzyca typu 2. Statyny przenikają też barierę krew–mózg, wpływając na przemianę cholesterolu w tym narządzie, i powodując zaburzenia snu i pamięci – mają więc działanie neurotoksyczne.
Jeden z najlepszych i najbardziej znanych kardiologów w Wielkiej Brytanii, dr Aseem Malhotra w rozmowie z Tuckerem Carlsonem powiedział, że lekarz zawsze powinien pomóc zrozumieć pacjentowi, jaki jest stosunek ryzyka do korzyści wynikający z przyjmowania leku: „Rolą lekarza powinno być pomaganie pacjentowi w podjęciu świadomej decyzji, zwłaszcza jeśli chodzi o lek, który może mieć wpływ na jakość jego życia. Jeśli pacjent, często pod wpływem reklam, zastanawia się nad zażywaniem statyn, ponieważ wierzy, że to może zapobiec zawałowi, lekarz powinien poinformować go o 1 procentowej skuteczności leku oraz poinformować o możliwości wystąpienia skutków ubocznych. Szacuje się, że od 10% do 40% osób przyjmujących statyny może mieć takie skutki uboczne, jak zmęczenie czy bóle mięśni, które zakłócają jakość ich życia. Lekarz, świadomy, że 80% chorób serca jest związanych ze stylem życia i środowiskiem, powinien poinformować pacjenta istnieniu innych możliwości, które mogą wyeliminować ryzyko zawału, jak na przykład zmiana stylu życia, wyeliminowanie z diety produktów wysoko przetworzonych, więcej aktywności fizycznej, unikanie używek i wysypianie się. Jeśli najczęściej przepisywany lek, uważany za jeden z najskuteczniejszych w historii medycyny, w rzeczywistości nie jest taki wspaniały, a korzyści są marginalne to warto zastanowić się nad rolą medycznego kompleksu przemysłowego”.
Peter C. Gøtzsche z Nordic Cochrane Centre napisał w 2014 roku, że leki przepisywane na receptę są trzecią główną przyczyną zgonów po chorobach serca i nowotworach w Stanach Zjednoczonych i Europie: „Głównymi przyczynami wielu zgonów spowodowanych lekami są nieskuteczne regulacje prawne dotyczące leków, powszechna przestępczość, która obejmuje korupcję dowodów naukowych dotyczących badań i przekupywanie lekarzy, a także kłamstwa w marketingu leków, który jest tak samo szkodliwy jak marketing tytoniu i dlatego powinien zostać zakazany. Powinniśmy przyjmować znacznie mniej leków, a pacjenci powinni uważnie studiować ulotki dołączone do opakowań leków przepisywanych im przez lekarzy oraz niezależne źródła informacji o lekach, takie jak przeglądy Cochrane, które ułatwią im odmowę przyjmowania leków".
W Polsce, prof. Filipiak, ten sam, który onegdaj poinformował w mediach społecznościowych, że przyjął jednocześnie trzecią dawkę szczepionki przeciw COVID-19 oraz przeciwko grypie, relacjonując ustalenia Europejskiego Kongresu Kardiologicznego i nowych europejskich wytycznych, napisał: U każdego pacjenta „walczymy” o statynę, nawet gdy jej nie toleruje — stąd podkreślona w wytycznych koncepcja podawania maksymalnej tolerowanej dawki statyny, w skrajnych przypadkach nawet co drugi czy trzeci dzień lub rzadziej”. A Polska Agencja Prasowa ostrzega: “niektórzy kardiolodzy, interniści i hipertensjolodzy mówią, że zaczyna się rodzić nowy ruch na wzór ruchów antyszczepionkowych (nazywanych przez coraz większą grupę profesjonalistów – ruchami proepidemicznymi). Czego lekarz ci nie powie o statynach? – takie zapytania można znaleźć w wyszukiwarkach internetowych po wpisaniu nazwy tej grupy leków. To pokłosie mitów o statynach. Uważaj, ich samowolne odstawienie to udział w niezabezpieczonym eksperymencie na własnym zdrowiu”.
Tu, tak jak w erze Covid i kwestii globalnego ocieplenia obowiązuje zasada “konsensusu naukowego”, z którego wyłamują się nieliczni denialiści, jak Dr Uffe Ravnskov, duński lekarz i niezależny badacz, który jest znany z kwestionowania konsensusu naukowego dotyczącego hipotezy lipidowej. Opublikował ponad 100 artykułów i listów krytycznych wobec kampanii cholesterolowej, większość z nich w głównych czasopismach medycznych. Dr Ravnskov przeanalizował także wyniki trzech dużych przeglądów, które utrzymują, że cholesterol LDL powoduje miażdżycę i choroby sercowo-naczyniowe (CVD) oraz że statyny zapobiegają CVD, i uważa, że "zły" cholesterol nie zasługuje na swoją złą sławę: "Wprowadzające w błąd statystyki, wykluczenie nieudanych badań i [...] ignorowanie licznych sprzecznych obserwacji leżą u podstaw trwającego pół wieku założenia, które jest całkowicie błędne”.
Na swojej stronie https://www.ravnskov.nu/cholesterol/ Ravnskov wymienia 10 najważniejszych mitów na temat cholesterolu, twierdząc w ostatnim, że cholesterol jest naszym najlepszym przyjacielem, linkując do wspomnianego badania opublikowanego w Expert Review of Clinical Pharmacology, którego abstrakt brzmi tak:
“Przez pół wieku wysoki poziom cholesterolu całkowitego (TC) lub cholesterolu lipoprotein o niskiej gęstości (LDL-C) był uważany za główną przyczynę miażdżycy i chorób sercowo-naczyniowych (CVD), a leczenie statynami było szeroko promowane w profilaktyce sercowo-naczyniowej. Jednak coraz więcej osób rozumie, że mechanizmy są bardziej skomplikowane, a leczenie statynami, w szczególności stosowane w profilaktyce pierwotnej, przynosi wątpliwe korzyści. Autorzy trzech dużych przeglądów opublikowanych niedawno przez zwolenników statyn podjęli próbę potwierdzenia obecnego dogmatu. Niniejszy artykuł przedstawia poważne błędy w tych trzech przeglądach, a także inne oczywiste falsyfikacje hipotezy cholesterolowej. Nasze poszukiwania falsyfikacji hipotezy cholesterolowej potwierdzają, że nie jest ona w stanie spełnić żadnego z kryteriów przyczynowości Bradforda Hilla, a wnioski autorów trzech przeglądów opierają się na wprowadzających w błąd statystykach, wykluczeniu nieudanych badań i ignorowaniu licznych sprzecznych obserwacji”.
"Panie Mariuszu - jak można Pana wesprzeć?" - zadał mi pytanie jeden z moich subskrybentów. Blog na Substacku jest to hobby czasochłonne, ale nie planowałem tej działalności, jako źródła dodatkowego dochodu (do tej pory mam jednego płatnego subskrybenta ochotnika). Ale jeśli ktokolwiek uważa, że warto udzielić mi wsparcie finansowe - to poniższa zrzutka daje taką możliwość. Za każdą wpłatę - serdecznie dziękuję :)
Źródła:
https://www.bmj.com/content/by/volume/329
https://www.ucsf.edu/news/2016/09/404081/sugar-papers-reveal-industry-role-shifting-national-heart-disease-focus https://qz.com/779541/the-sugar-industry-paid-harvard-scientists-to-shift-heart-disease-blame-away-from-sugar-and-towards-fat
https://www.lifeextension.com/magazine/1997/11/cover97
https://www.nytimes.com/1997/08/10/magazine/the-fall-and-rise-of-kilmer-mccully.html
https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/18615352/
https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/18609060/
https://www.bmj.com/content/353/bmj.i1246
https://www.theguardian.com/society/2016/apr/07/the-sugar-conspiracy-robert-lustig-john-yudkin
https://www.truehealthinitiative.org/wp-content/uploads/2017/07/SCS-White-Paper.THI_.8-1-17.pdf
https://polish.mercola.com/sites/articles/archive/2018/03/14/wp%C5%82yw-statyn-na-zdrowie-mozgu.aspx
https://zdrowie.pap.pl/byc-zdrowym/same-fakty-o-statynach
https://www.statnews.com/2016/09/12/sugar-industry-harvard-research/
https://www.tandfonline.com/doi/full/10.1080/17512433.2018.1519391
https://www.tandfonline.com/doi/pdf/10.1080/17512433.2018.1519391?needAccess=true