W sposób niezauważalny, po cichu i bez fajerwerków, niemal 2 miesiące po ogłoszeniu tego przez WHO, zakończyła się w Polsce pandemia, wszystko w zgodzie z nauką jaka „obecnie obowiązuje”. Nikt nie świętuje, można nawet powiedzieć, że w niektórych środowiskach panuje żałoba po przedwcześnie odeszłym wirusie – przecież tyle jeszcze miało być wariantów!
Portal naukawpolsce.pl cytuje ubolewających ekspertów: „Mimo odwołania stanu pandemii i zniesienia wszelkich obostrzeń od 1 lipca, COVID-19 powinien pozostać priorytetem zdrowotnym, ponieważ wirus wciąż ewoluuje i może stanowić zagrożenie nie tylko dla jednostek, ale też systemów ochrony zdrowia”. Jednym z ekspertów jest prof. Joanna Zajkowska z Kliniki Chorób Zakaźnych i Neuroinfekcji Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku: "Zakończenie ograniczeń epidemicznych nie kończy epidemii, ponieważ wirus wciąż krąży. Dlatego COVID-19 wciąż powinien pozostać priorytetem zdrowotnym" – oceniła Pani ekspert w rozmowie z PAP. Mimochodem zwróciła uwagę, że na „najbliższy sezon zakażeń koronawirusem przygotowywana jest udoskonalona szczepionka, która ma chronić przed całą rodziną wariantów omikron”.
Pani Zajkowska często zabierała głos w pandemii, zawsze racząc nas „aktualnie obowiązującą nauką”. W marcu 2020 Fakt napisał, że ”jedno z najpoważniejszych pism medycznych świata opisało sposoby przenoszenia się koronawirusa. Eksperci zbadali żywotność COVID-19 w odchodach. Okazało się, że ten groźny drobnoustrój potrafi przetrwać całą podróż w ludzkim przewodzie pokarmowym”. Wirus górnych dróg oddechowych replikujący w śluzówce, nie wywołujący wiremii przetrwał „całą podróż w układzie pokarmowym”. Pomylił dziurki po prostu. Fakt pyta więc eksperta: „Czy wydalony z kałem wciąż jest groźny? Czy możliwe jest przenoszenia koronawirusa poprzez krążące nad odchodami muchy? Ekspert - prof. Zajkowska odpowiada: „Nie można tego wykluczyć, jednak moim zdaniem, jako epidemiologa, jest to mało prawdopodobne - dodaje, podkreślając, że w Indiach warunki sanitarne są na niskim poziomie. - Ten rejon jest dość specyficzny ze względu m.in. na zwyczaje kulturowe i często fekalia można zauważyć na ulicy. Natomiast w Europie przenoszenie wirusa przez muchy, gdzie warunki sanitarne są zupełnie inne, jest mało prawdopodobne”.
W październiku 2020 prof. Zajkowska apelowała o „noszenie maseczek i trzymanie dystansu, bo to spowalnia transmisję wirusa. Z zadowoleniem przyjęła fakt, ze „powstają kolejne punkty, żeby usprawnić jak najszybsze wykonywanie testów, to bardzo ważne, bo to „przyspiesza identyfikację osób zakażonych, izolację czy kwarantannę osób z kontaktu”. – To są metody, które mają wpływ na spowolnienie rozwoju epidemii – mówiła. Przekonywała, że „wprowadzenie obostrzeń i egzekwowanie ich przyniesie efekt po tygodniu, a najlepiej dwóch. Wtedy powinno być widać zmniejszenie przyrostu zakażeń”.
O maseczkach: "Przeraża mnie nonszalancja w noszeniu maseczek" – mówiła Zajkowska i przekonywała, że noszenie maseczek ma sens. "Maseczka chroni z jednej strony naszych rozmówców czy osoby, które są w bliższym dystansie przed tym aerozolem, który wydalamy, oczywiście te największe, duże kropelki. One osadzają się na tej maseczce, dlatego obserwujemy, że ona wilgotnieje, staje się nieprzyjemna, dlatego trzeba ją zmieniać. Ale ona chroni przed tym materiałem, który jest zakaźny, przed tym, który zakaża" – powiedziała epidemiolog. U drugiej osoby – jak dodała – ten materiał osadza się z zewnątrz. Podkreśliła, że jeśli dwie osoby mają nałożone maseczki, do tego trzymają dystans, to w takim przypadku – jak oceniła – "redukujemy ryzyko zakażenia niemal do zera".
W maju 2021 o osobach, które nie chcą się szczepić „w przeświadczeniu, że odporność populacyjna pozostałych Polaków pozwoli im nie zachorować. - Jest to takie dość egoistyczne myślenie, taka jazda na gapę, wykorzystanie tej odporności przez innych”
W listopadzie 2011 pytana kto choruje bez wahania odpowiada „Przede wszystkim niezaszczepieni. Do szpitala trafiają często małżeństwa. Ze zbieranych wywiadów chorych wynika, że chorują całe rodziny, tylko nie wszyscy są hospitalizowani, dużo choruje razem z dziećmi. Dzieci albo przynoszą wirusa albo się zakażają w rodzinie i chorują. Ogniska rodzinne są w tej chwili bardzo powszechne. Nie wszyscy się testują, co znacznie zaniża statystyki. A jak chorują zaszczepieni? Jeżeli zachorują, to nie ma ich praktycznie na oddziałach intensywnej terapii, nie chorują ciężko. Jednak powinniśmy pamiętać, że ludzie zaszczepieni mogą zarazić się koronawirusem i mogą zachorować. Szczepionka nie gwarantuje pełnego bezpieczeństwa, ona jest jak pasy bezpieczeństwa w samochodzie, czyli daje zabezpieczenie, lecz nie gwarantuje, że nie zdarzy się wypadek. Dlatego ciągle bardzo ważne są – prócz szczepień – maski i dystans. Te bariery pomagają w ochronie przed zakażeniem”.
W lutym 2021 podczas wirtualnej konferencji prasowej pod hasłem „Bezpieczeństwo i skuteczność szczepionek mRNA” zorganizowanej przez portal zdrowie.pap.pl na zlecenie firmy Pfizer, jednego z producentów szczepionki przeciwko COVID-19 (zawierającej technologię mRNA), prof. Zajkowska podkreśliła, że szczepionka w technologii mRNA (…) to urzekająca metoda, o ogromnym znaczeniu dla przyszłości medycyny”.
W 2022 Zajkowska zauważa, że pandemia COVID-19 spowolniła wiosną, ale już obecnie notowany jest wzrost zakażeń. Nie wiadomo co czeka nas jesienią. Dotychczas nie wynaleziono lepszej ochrony przed chorobami zakaźnymi, jak szczepienia. Szczepionki przeciw COVID-19 chronią życie, a przed chorobami dziecięcymi niejednokrotnie ratują życie w sytuacji zachorowania w wieku późniejszym. Jednak Obywatele Ukrainy przebywający w Polsce nie stanowią zagrożenia epidemicznego…
Źródła:
https://www.mp.pl/covid19/covid19-aktualnosci/248999,przeraza-mnie-nonszalancja-w-noszeniu-maseczek
https://gospodarka.dziennik.pl/news/artykuly/8177636,antyszczepionkowcy-joanna-zajkowska.html
https://nauka.tvp.pl/61190234/prof-joanna-zajkowska-szczepienia-chronia-zycie
Panie Mariuszu, tak bardzo na szybko:
abstrahując od wypowiedzi jakiejś "ekspertki" chciałbym zwrócić uwagę, że problem jest zupełnie gdzie indziej: sam fakt istnienia wirusów jest KONSENSUSEM naukowym i to dyskusyjnym, bo riketsje (w tym plazmozy) są uważane za wirusy, choć są zmiennopostaciowe i tylko jedna z tych postaci jakoś tam spełnia kryteria bycia wirusem (chodzi o postać "otorbionego w osłonce RNA").
To powoduje, że w całej wirusologii jest więcej "umówmy się" niż nauki.
Z drugiej strony nasmiewa się Pan z wirusa dróg oddechowych, który przelatuje przez układ pokarmowy. Nieśmiało przypominam więc "grypę żoładkową", która właśnie tak się zachowuje. Oczywiście dalej nie wiemy czym ona jest, ale to pokazuje że plazmozy i mykoplazmozy są niezbadanym zjawiskiem. Przy okazji: na rozmowy o wiremii SARS2 jest zdecydowanie za wcześnie, gdyż jeśli jest to riketsja (a właśnie to chciały z niej zrobić biolaby), to o wiremii usłyszymy za kilka lat - będzie to zjawisko podobne np. do boreliozy.
Z trzeciej strony wciąż musimy pamiętać o biolabach wojskowych i ich usilnych próbach wytwarzania nowych chorób i nowych wektorów przenoszenia. Nawet więc jeśli SARS2 zmutował zbyt szybko w kierunku niegroźnego Omikron, to kolejna wersja tej plazmozy może zostać skutecznie poprawiona.
Podsumowując: nie nalezy lekceważyć riketsji (pasożytów wewnątrzkomorkowych), bo gdy w latach 30tych zaczęto je badać to wrzucono je do wirusów, co jest totalnie głupie i doprowadziło do tego, że przeciętny lekarz/wirusolog/itp nie jest w stanie zrozumieć iż "wirus" (riketsja) wcale nie jest martwy lecz po wniknięciu do cytoplazmy lub mitochondrium przechodzi w ukrytą i postępującą latami chorobę.