„Coś podstępnego i niepokojącego dzieje się z naszym dostępem do informacji w Internecie” napisała w tweecie Momotchi (@mmtchi). Niestety – to żadna nowość.
Wstęp
W przemówieniu wygłoszonym w styczniu 1961 roku prezydent Dwight D. Eisenhower ostrzegł przed możliwością powstania "technologicznej elity", która mogłaby kontrolować politykę publiczną bez świadomości ludzi. Ta elita od dawna istnieje i ma większą władzę, niż nam się wydaje. Demokracja w swojej pierwotnej formie nie przetrwa, jeśli Big Tech będzie miało obecne uprawnienia – ostrzega Dr Epstein.
Dr Robert Epstein od prawie 40 lat jest psychologiem badawczym z Amerykańskiego Instytutu Badań Behawioralnych i Technologii. Tytuł doktora otrzymał na Uniwersytecie Harvarda w 1981 roku i od tego czasu opublikował 15 książek i ponad 300 artykułów naukowych i popularnonaukowych na temat sztucznej inteligencji i IT. Od 2012 roku wiele z jego badań i tekstów koncentrują się na firmie Google LLC, a konkretnie na potencjale firmy do tłumienia treści czyli prowadzeniu działań cenzorskich, masowej inwigilacji, którą firma prowadzi, a także na bezprecedensowej zdolności firmy do manipulowania myślami i zachowaniem miliardów użytkowników na całym świecie.
Epstein od lat ostrzega, że największym zagrożeniem dla demokracji jest Google i inne firmy branży IT (określa je jako Google-and-the-gang). W 2019 roku Epstein składał zeznanie przed senacka podkomisją ds. Konstytucji USA, ostrzegając o masowej inwigilacji prowadzonej przez Google, o bezprecedensowej zdolności firmy do manipulowania myślami i zachowaniem kilku miliardów ludzi na całym świecie; wpływaniu na zmiany w opiniach i preferencjach wyborczych niezdecydowanych wyborców przez stosowanie tendencyjnych wyników wyszukiwania. Powstanie Internetu dało firmom branży IT bezprecedensową moc kontrolowania polityki publicznej, wpływania na wybory, „prania mózgów” dzieciom, cenzurowania treści, śledzenia każdego ruchu obywateli, polaryzacji społeczeństw, zmieniania ludzkich preferencji, a także inżynierii społecznej.
Według szefów Google, "resekwencjonowanie ludzkiego zachowania" w sposób, który "odzwierciedla wartości Google" jest właściwym postepowaniem wobec użytkowników. Badania Epsteina pokazują, że Google ma potencjał i technologiczne możliwości, aby to zrobić, co potwierdzili zresztą byli pracownicy Google (np. Tristan Harris i Zach Vorhies) - Google używa potężnych narzędzi wpływu, które, aby wpływać na ludzi na masową skalę. Ruth Porat, dyrektor finansowa Google, trzy dni po wygranych przez Trumpa wyborach w 2016 roku, ostrzegła: "Nasze wartości są silne. Będziemy walczyć, aby je chronić i wykorzystamy naszą siłę, zasoby i zasięg, jakimi dysponujemy, aby nadal rozwijać naprawdę ważne wartości". Była pracownik Facebooka, Frances Haugen, ujawniła wewnętrzne dokumenty firmy, które dowiodły, że Facebook celowo tworzy chaos społeczny, aby poprawić zasięgi i wyniki finansowe. Więcej chaosu, większa polaryzacja użytkowników oznacza większy ruch w sieci, a większy ruch oznacza więcej pieniędzy dla Facebooka.
Jakie dane faktycznie gromadzą te firmy? Google przechowuje dosłownie wszystko, co użytkownik wyszukiwał, nawet treści, które usunął. Każdy może pobrać około 5,5 GB indywidualnych danych przechowywanych przez Google na swój temat pod tym linkiem - http://google.com/takeout. Google posiada profil reklamowy każdego użytkownika oparty na jego lokalizacji, płci, wieku, hobby, karierze, zainteresowaniach, statusie związku i dochodach. Facebook przechowuje każdą wysłaną wiadomość, wszystkie kontakty w telefonie, każdy otrzymany lub wysłany plik i wiele innych danych. Każdy może pobrać gromadzone dane pod tym linkiem https://www.facebook.com/help/131112897028467 warto jednak wcześniej upewnić się, że ma się wystarczająco dużo miejsca na dysku.
Niepokojące odkrycia naukowe
Dane, które Epstein zgromadził od 2016 roku dowodzą, że Google wyświetla amerykańskiej opinii publicznej treści, które są stronnicze na korzyść jednej partii, zresztą partii, którą Dr Epstein wpiera, gdyż określa się jako demokratę. Mimo to, uważa, że żadna prywatna firma nie powinna mieć ani prawa, ani władzy do manipulowania populacjami bez ich wiedzy.
Epstein wyciągnął kilka niepokojących wniosków ze swoich badań, prowadzonych w zgodzie z najwyższymi standardami naukowymi.
Rankingi wyszukiwania w Internecie mają znaczący wpływ na wybory konsumenckie, głównie dlatego, że użytkownicy zwykle im ufają i wybierają te wyniki, które znajdują się wyżej w rankingu, niż te znajdujące się niżej. Biorąc pod uwagę oczywistą siłę rankingów wyszukiwania, powstaje pytanie, czy można nimi manipulować w celu zmiany preferencji niezdecydowanych wyborców w demokratycznych wyborach. Badanie, które Epstein przeprowadził w 2015 r. wykazało, że takie manipulacje mogą zmienić preferencje wyborcze niezdecydowanych wyborców o 20 procent lub więcej, a w niektórych grupach demograficznych nawet o 80 procent.
W 2016 r. tendencyjne wyniki wyszukiwania generowane przez algorytm wyszukiwarki Google prawdopodobnie wpłynęły na niezdecydowanych wyborców w sposób, który przekierował od 2,6 do 10,2 mln głosów na Hillary Clinton. Zespół Epsteina sprawdził ponad 13 000 wyszukiwań związanych z wyborami, przeprowadzonych przez zróżnicowaną politycznie grupę Amerykanów w 24 stanach, w tygodniach poprzedzających wybory. Wyniki wyszukiwania Google - które dominują w wyszukiwaniach w USA i na całym świecie - były znacząco zniekształcone na korzyść sekretarz Clinton na wszystkich 10 pozycjach na pierwszej stronie wyników wyszukiwania zarówno w niebieskich, jak i czerwonych stanach. W wyszukiwarkach Bing i Yahoo nie znaleziono tego rodzaju tendencyjności.
Liczba głosów, które uległy zmianie, jest znana ponieważ Epstein przeprowadził dziesiątki kontrolowanych eksperymentów w Stanach Zjednoczonych i innych krajach, które mierzyły stopień, w jakim opinie i głosy zmieniają się, gdy wyniki wyszukiwania faworyzują jednego kandydata, sprawę lub firmę. Mechanizm ten nazwano terminem "SEME" - Efekt Manipulacji w Wyszukiwarkach (Search Engine Manipulation Effect).
Mechanizm Efektu Manipulacji w Wyszukiwarkach jest jedną z najpotężniejszych form wpływu, jaką kiedykolwiek odkryto w naukach behawioralnych, a jest ona szczególnie niebezpieczna, ponieważ jest niewidoczna dla ludzi – jest w efekcie "podprogowa". Pozostawia ludzi w przekonaniu, że sami podjęli decyzję, co jest w dużej mierze iluzją. Nie pozostawia też żadnych śladów dla władz, które mogłyby ją wyśledzić. Tendencyjne wyniki wyszukiwania mogą z łatwością spowodować zmiany w opiniach i preferencjach wyborczych niezdecydowanych wyborców o 20 procent lub więcej - do 80 procent w niektórych grupach demograficznych.
SEME jest tzw. "efemerycznym, ulotnym czy chwilowym zdarzeniem", co oznacza, że nie zostaje ono nigdzie zapisane, nie można wrócić do zapisanej wersji wyników wyszukiwania. A wyniki te są różne dla różnych użytkowników w zależności od ich preferencji politycznych, lokalizacji i innych danych, które Google o nich gromadzi i przetwarza.
Skala manipulacji
Poza SEME, Epstein odkrył wiele innych efektów podprogowych o podobnym efekcie działania, jak:
ABE: Efekt Bota Odpowiadającego (The Answer Bot Effect)
DDE: Efekt Różnic Demograficznych (The Differential Demographics Effect)
DPE: Efekt Personalizacji Cyfrowej (The Digital Personalization Effect)
OME: Efekt Dopasowania Opinii (The Opinion Matching Effect)
SSE: Efekt Sugestii Wyszukiwania (The Search Suggestion Effect)
TME: Efekt Docelowej Wiadomości (The Target Messaging Effect)
YME: Efekt Manipulacji YouTube (The YouTube Manipulation Effect)
Przykładem działania mechanizmu manipulacji głosami DDE (Efekt różnic demograficznych) było przypomnienie "Go Vote", które Google wyświetliło na swojej stronie głównej dniu wyborów w 2018 roku – informacja pojawiała się wyłącznie w wyszukiwarkach demokratów w stanach im przychylnych, co , dało tej partii od 800 000 do 4,6 miliona głosów więcej. Przypomnienie Google "Go Vote" nie była usługą publiczną; była to manipulacja głosami.
W dniach poprzedzających wybory prezydenckie w 2020 r. oraz wybory do Senatu w 2021 r. w Georgii, zespół Epsteina przechwycił ponad 1,5 miliona „efemerycznych zdarzeń” z wyszukiwarek Google, Bing, Yahoo, YouTube, Facebook i innych platform, a także ponad 3 miliony zrzutów stron internetowych, znajdując przejawy politycznej stronniczości w Google i YouTube (który jest własnością Google), wystarczającą do przesunięcia co najmniej 6 milionów głosów w wyborach prezydenckich bez świadomości manipulowanych ludzi.
Epstein znalazł dowody, że także że sugestie wyszukiwania, tzw. "autocomplete" Google mogą zmienić proporcje 50/50 wśród niezdecydowanych wyborców na 90/10, bez świadomości ludzi. Rosnąca liczba dowodów sugeruje, że Google manipuluje sposobem myślenia i zachowaniem ludzi już od momentu wpisania pierwszego znaku w polu wyszukiwarki. Algorytmy wyszukiwania Googla nie mają nic wspólnego z realnymi danymi wpisywanymi przez użytkowników.
Podczas agresywnego monitoringu online, który zespół dr Epsteina prowadził w dniach poprzedzających wybory prezydenckie w 2020 roku i wybory do Senatu w Georgii w 2021 roku, odkryto, że aż 93% filmów związanych z wyborami, które YouTube proponował użytkownikom, miało silnie liberalne nastawienie. Ta tendencyjność nie była obecna tylko w filmach proponowanych liberalnym użytkownikom; była ona obecna na jeszcze wyższym poziomie dla użytkowników identyfikujących się jako konserwatyści lub umiarkowani.
Stronniczość w algorytmie YouTube "up-next" (algorytm podający kolejny film do wyświetlenia) została potwierdzona przez samą Susan Wojcicki, byłą dyrektor generalną YouTube, która w wyciekłym w 2017 roku filmie wyjaśnia swoim pracownikom w jaki sposób algorytm, określa, które filmy ludzie zobaczą, został zmodyfikowany, aby wzmocnić pożądane przez Google treści:
To bardzo niepokojąca wiadomość, biorąc pod uwagę, że 70 procent filmów, które ludzie oglądają na YouTube na całym świecie, jest sugerowanych przez algorytm up-next. Randomizowane, kontrolowane eksperymenty, które przeprowadził Epstein, pokazują, że tendencyjność algorytmu YouTube może z łatwością przesunąć ponad 40% niezdecydowanych wyborców w kierunku dowolnego, pożądanego przez Google kandydata. Co gorsza, eksperymenty pokazują, że ten efekt, który nazwano Efektem Manipulacji YouTube (YME), może być łatwo ukryty, tak że prawie nikt nie jest świadomy, że sekwencja filmów, które są mu pokazywane, jest tendencyjna i zmanipulowana. Każdego dnia całym świecie ludzie oglądają 5 miliardów filmów na YouTube, z czego 3,5 miliarda jest sugerowanych przez algorytm „up-next”, a ponieważ Google personalizuje treści, które pokazuje nam w oparciu o ogromne ilości informacji, które zbiera poprzez naszą aktywność online (e-maile, historie wyszukiwania, historie YouTube, wizyty na stronach internetowych, Dokumenty Google i wiele innych), wraz ze wszystkim, co słyszy przez telefony z systemem Android i urządzenie Google Home, firma personalizuje listę tych filmów, które pokazuje ludziom, aby zmaksymalizować oddziaływanie.
Jeśli ktoś ma zdecydowane poglądy na jakiś temat - szczepienia, Trump, imigracja, aborcja itp. - Google pokaże mu głównie te treści, które chce zobaczyć. Ale jeśli jest niezdecydowany w jakiejś kwestii - gdzie spędzić wakacje, jaką kuchenkę mikrofalową kupić lub na którego kandydata zagłosować - Google pomoże wybrać zgodnie z polityką firmy.
Biznesowy Model Inwigilacji
Google jest najbardziej agresywnym w swoich działaniach inwigilacyjnych, cenzorskich i manipulacyjnych członkiem Google-and-the-gang. W wymyślonym przez firmę tzw. "modelu biznesowym inwigilacji", który jest obecnie naśladowany przez tysiące firm na całym świecie, zamienia klienta w produkt. Algorytmy przyciągają użytkowników do onlinowych platform inwigilujących, gdzie wielokrotnie w ciągu dnia Google wyciąga z nich maksimum informacji osobistych. Następnie motywuje ich do odwiedzania tych platform, oferując im popularne usługi "za darmo", jak Gmail, wyszukiwarka Google i Dokumenty Google. Profil, który dzięki temu firma tworzy o każdym z użytkowników - w tym o dzieciach – jest ogromny, monitorując użytkowników za pośrednictwem ponad 200 platform, o których istnieniu w większości nie są nawet świadomi. O każdej osobie, która korzysta z Internetu od dekady lub dłużej, Google zebrał równowartość około 3 milionów stron informacji. Google wykorzystuje ten profil – czy raczej dossier - do stworzenia cyfrowego modelu użytkownika, który wykorzystuje zarówno do przewidywania jego zachowań i potrzeb, jak i do wpływania na jego postawy, przekonania, opinie, zakupy i głosy. Model biznesowy nadzoru jest genialny z punktu widzenia zysków (firma monetyzuje zbierane dane osobowe, co przynosi prawie 150 miliardów dolarów przychodu rocznie), ale jest również fundamentalnie zwodniczy, a wielu osób uważa, że być nielegalny. Usługi Google nie są darmowe. Płacimy za nie naszą wolnością.
Czarne listy
Wszyscy są świadomi, że Google usuwa lub blokuje dostęp do filmów na YouTube, którego jest właścicielem, ale niewiele osób zdaje sobie sprawę, że Google blokuje dostęp do milionów stron internetowych. A o możliwościach Googla świadczy fakt, że 31 stycznia 2009 r. jego pracownicy zablokowali na 40 minut dostęp do praktycznie całego Internetu.
Google prowadzi co najmniej dziewięć różnych „czarnych list”, które mają wpływ na nasze życie, zazwyczaj bez udziału lub upoważnienia ze strony jakiejkolwiek zewnętrznej grupy doradczej, stowarzyszenia branżowego lub agencji rządowej. Algorytmy Google'a decydują o tym, czy zablokować nam dostęp do informacji o wiadomościach, kandydatach politycznych lub firmach, co może mieć wpływ na nasze opinie i na nasze preferencje, zniszczyć reputację polityków i doprowadzić do upadku firmy.
Co może znaleźć się na czarnych listach Googla? Może to być lista słów i fraz, które są wyłączone z funkcji autouzupełniania w pasku wyszukiwania Google (dotyczy to także wyszukiwania filmów w serwisie YouTube). Ale czarna lista może także dotyczyć serwisu AdWords, z którego w 2016 roku Google generował ponad 70 procent rocznych przychodów firmy, wynoszących 80 miliardów dolarów. Jeśli ktoś z zarządu Google uzna, że dana firma lub branża nie spełnia standardów Google, może zablokować jej dostęp do AdWords, co w dzisiejszych czasach, przy tak dużym zasięgu Google, może to szybko doprowadzić do zamknięcia biznesu. Czarna lista może dotyczyć także wyszukiwarek. Wszechobecna wyszukiwarka Google stała się bramą do praktycznie wszystkich informacji, obsługując 90 procent wyszukiwań w większości krajów. Dominuje w wyszukiwaniach, ponieważ jej indeks jest olbrzymi: Google zindeksował ponad 45 miliardów stron WWW (dane z 2016 roku – w tym czasie jego ówczesny konkurent, Bing firmy Microsoft, indeksował zaledwie 14 miliardów stron). Częste zmiany algorytmów wyszukiwania mogą spowodować drastyczny spadek w rankingach wyszukiwania i stratę nawet 70 procent ruchu na stronie (czego doświadczył w 2014 roku Axel Springer). Jeszcze gorsze od kaprysów takich korekt są konsekwencje, wynikające z arbitralnych decyzji pracowników Google, że firma narusza ich "wytyczne". Firma zostaje albo wyrzucony do katalogu rzadko odwiedzanych stron wyszukiwania poza pierwszą stronę (90 procent wszystkich kliknięć dotyczy linków na tej pierwszej stronie), albo całkowicie usunięta z indeksu. W 2011 r. Google podjęło "ręczne dzianie" o charakterze "naprawczym" przeciwko sieci handlowej J.C. Penney - kara za rzekome stosowanie przez Penney legalnej techniki SEO zwanej "link buildingiem", którą wiele firm stosuje w celu podniesienia swoich pozycji w wynikach wyszukiwania Google to degradacja o 60 pozycji w rankingu.
Ale największą i potencjalnie najbardziej niebezpieczną czarną listą Google jest listą "kwarantanny". Teoretycznie jest ona przeznaczona do ochrony użytkowników przed złośliwymi witrynami. Gdy wyszukiwarka Google wyświetli wynik wyszukiwania dla witryny, która została poddana kwarantannie, w wyniku wyszukiwania pojawią się ostrzeżenia takie jak "Witryna przed nami zawiera złośliwe oprogramowanie" lub "Ta witryna może uszkodzić komputer". W 2012 r. firma Google przyznała, że każdego dnia dodaje do swojej listy kwarantanny około 9 500 nowych witryn i wyświetla ostrzeżenia o złośliwym oprogramowaniu w odpowiedziach na od 12 do 14 milionów zapytań do wyszukiwarki. Ale – jak zawsze, kwarantannie może zostać poddana dowolna witryna w oparciu o arbitralną decyzję pracownika Google o nierespektowaniu wartości ważnych dla firmy. 2011 roku Google zablokowało całą subdomenę co.cc, która zawierała 11 milionów stron internetowych, uzasadniając swoje działanie tym, że większość stron w tej domenie wydawała się "spamerska".
Google największym zagrożeniem
Google jest największą i najbardziej niebezpieczną z nowych cyfrowych platform manipulacji online, po części dlatego, że została założona przez utopistów. Kultura korporacyjna Google obraca się wokół idei, że misją firmy jest stworzenie lepszego świata, pod warunkiem, że będzie on zgodny z wartościami ważne Googla.
W wyciekłej prezentacji PowerPoint "The Good Censor" pracownicy Google przyznają, że ich algorytmy zwiększają zasięg niektórych treści, podczas gdy inne są tłumione - innymi słowy, tworzone przez pracowników Google algorytmy określają, co miliardy ludzi na całym świecie mogą oglądać, a czego nie. Kto dał im takie prawo? Google jest największym i najbardziej agresywnym cenzorem w historii ludzkości.
Dr Epstein już w 2016 roku uruchomił system monitoringu wzorowany na rozwiązaniach firmy Neilsen (zajmującej się badaniem oglądalności TV). Umożliwia on zaglądanie użytkownikom (za ich zgodą) niejako „przez ramię” i zapisywanie przechwyconych efemerycznych wyników wyszukiwania, które widzieli na ekranach swoich komputerów, zanim te wyniki znikną. W 2020 roku technologia została udoskonalona, w celu zachowania różnorodnych treści w dniach poprzedzających wybory prezydenckie w 2020 roku oraz wybory do Senatu w stanie Georgia w 2021 roku. Zainstalowano specjalne oprogramowanie na komputerach 1735 zarejestrowanych wyborców ("agentów terenowych") w czterech stanach, w których odbywały się wybory - Arizonie, Georgii, Florydzie i Karolinie Północnej. W sumie przechwycono do analizy ponad 1,5 miliona „efemerycznych zdarzeń” i odkryto znaczącą polityczną tendencyjność w wynikach wyszukiwania Google oraz w algorytmie "up-next" w serwisie YouTube, wystarczające, by bez wiedzy ludzi „przesunąć” miliony głosów w wyborach prezydenckich w 2020 roku.
Prosty sposób na szybkie zniesienie światowego monopolu Google na wyszukiwanie
15 lipca 2019 r. - dzień przed moimi zeznaniami w Kongresie – Epstein opublikował w Bloomberg Businessweek artykuł wyjaśniający, jak Kongres może w szybki sposób położyć kres światowemu monopolowi Google na wyszukiwanie. Rozwiązaniem jest uznanie ogromnego indeksu wyszukiwania Google'a - bazy danych, którą firma wykorzystuje do generowania wyników wyszukiwania - za dobro publiczne, dostępne dla wszystkich, tak jak w 1956 roku zmuszono dekretem firmę AT&T do udostępnienia swoich patentów.
Uznanie indeksu Google'a za domenę publiczną szybko doprowadzi do powstania tysięcy platform wyszukiwania, podobnych do Google.com, z których każda będzie konkurować z Google'em, każda będzie dostarczać świetne wyniki wyszukiwania, każda będzie służyć niszowej publiczności, dużej i małej, dokładnie tak, jak robią to teraz gazety, sieci telewizyjne i serwisy internetowe. Wyszukiwarka stanie się konkurencyjna, tak jak to było w pierwszych latach jej istnienia, a demokracja będzie chroniona przed tajemniczymi machinacjami Google. Tysiące wyszukiwarek walczących o naszą uwagę sprawi, że wyszukiwanie znów stanie się innowacyjne. Czy zauważyliście, że od czasu, gdy Google stał się dominującą wyszukiwarką prawie 20 lat temu, nie wprowadzono żadnych innowacji w dziedzinie wyszukiwania? To właśnie robią monopole: zabijają innowacje.
"Panie Mariuszu - jak można Pana wesprzeć?" - zadał mi pytanie jeden z moich subskrybentów. Blog na Substacku jest to hobby czasochłonne, ale nie planowałem tej działalności, jako źródła dodatkowego dochodu (do tej pory mam jednego płatnego subskrybenta ochotnika). Ale jeśli ktokolwiek uważa, że warto udzielić mi wsparcie finansowe - to poniższa zrzutka daje taką możliwość. Za każdą wpłatę - serdecznie dziękuję :)
Opracowane w oparciu o źródła:
https://judiciary.senate.gov/imo/media/doc/Epstein%20Testimony.pdf
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/labs/pmc/articles/PMC4547273/
https://hackernoon.com/taming-big-tech-5fef0df0f00d
https://www.theguardian.com/technology/2009/jan/31/google-blacklist-internet
Gugiel założony przez utopistów? Jakich utopistów?
To było dwóch 'emerytowanych' (czytaj: wydelegowanych) pracowników wywiadu, którzy "wynieśli tajny kod z CIA", bo podobno CIA nie miała ochoty go wdrażać.
Jestem w internecie od dnia kiedy powstał i były w nim dostępne (via gopher) tylko strony rzadowe USA. Złote czasy, gdy każdy pracownik Pentagonu miał nielegalnie wpiety modem telefoniczny do swego kloca i w najlepsze omijał procedury, a jego 'tajne' zasoby wyświetlał zwykły Norton :-)