W styczniu 1961 roku, trzy dni przed objęciem urzędu prezydenta USA przez Johna F. Kennedy'ego, ustępujący prezydent Dwight D. Eisenhower wygłosił przemówienie pożegnalne, w którym mówił o powstającym "kompleksie wojskowo-przemysłowym", a który postrzegał jako zagrożenie dla bezpieczeństwa i wolności. W tym samym przemówieniu ostrzegł, że nasze rosnące uzależnienie od technologii może doprowadzić do wyłonienia się "elity technologicznej" tak potężnej, że będzie mogła kontrolować politykę publiczną bez świadomości ludzi na temat roli, jaką odgrywa w ich życiu.
Dr Robert Epstein, psycholog z Amerykańskiego Instytutu Badań Behawioralnych i Technologii uważa, że taka elita od dawna istnieje i ma większą władzę, niż nam się wydaje. Powstanie Internetu dało firmom Big Tech bezprecedensową moc kontrolowania polityki publicznej, wpływania na wybory, prania mózgów dzieci, cenzurowania treści, śledzenia każdego naszego ruchu, polaryzacji społeczeństw, a nawet inżynierii społecznej. Niewielka grupa dyrektorów korporacji nowych technologii ma moc zmieniania opinii, preferencji zakupowych, a nawet wyników wyborów na masową skalę na całym świecie, bez czyjekolwiek wiedzy.
Badania prowadzone przez Dr Roberta Epsteina dowodzą, że w efekcie dokonywanych przez Google manipulacji, prawdziwy wynik wyborów prezydenckich byłby diametralnie inny niż oficjalny. Silne polityczne faworyzowanie wbudowane w algorytmy Google i YouTube (który jest własnością Google) były w roku 2020 wystarczające do przesunięcia co najmniej 6 milionów głosów w wyborach prezydenckich, bez wiedzy ludzi poddanych manipulacji. W eksperymentach dowiedziono, że manipulacja sugestiami i wynikami wyszukiwania może zmienić podział 50-50 w grupie niezdecydowanych wyborców w podział 90-10.
Potęga Google: Internet to Google
Internet to Google - ruch w sieci jest w ponad 90% kontrolowany przez Google. W 2009 roku Google odciął cały świat od Internetu przez oznaczenie każdej witryny na stronach wyników wyszukiwarki jako potencjalnie szkodliwej i niebezpiecznej. W ten sposób umieścił cały Internet na czarnej liście, w której istnienie oficjalnie zaprzecza. Blackout dotyczył wszystkich stron internetowych na całej planecie i trwał około 40 minut. Szacuje się, że ponad 5 miliardów ludzi na całym świecie korzysta z wyszukiwarek, odgrywają one kluczową rolę w nawigacji internetowej kierując aż 93% całego ruchu w sieci. Obsługują 2,2 biliona zapytań rocznie, a 68% doświadczeń online zaczyna się od nich. Google przetwarza ponad 8,5 miliarda wyszukiwań dziennie, i to jest więcej niż Bing i Yahoo przetwarzają miesięcznie. Według stanu na marzec 2024 udział w globalnym rynku wyszukiwarek przedstawia się następująco: Google (91,37%), Bing (3,37%), Yandex (1,64%), Yahoo (1,1%), Baidu (0,99%), DuckDuckGo (0,53%), pozostałe (0,47%). Google nie wynalazł wyszukiwarki, jego produkt był 21 wyszukiwarką na świecie – skąd więc ta popularność i siła?
Model biznesowy Google
Model biznesowy wymyślony przez Google to model oparty na inwigilacji (Surveillance Business Model). Polega na zbieraniu obszernych danych o zachowaniach, zainteresowaniach i szczegółach osobistych użytkowników, a następnie wykorzystywaniu tych danych do bardzo precyzyjnie ukierunkowanej reklamy. Szef Google Android, Andy Rubin powiedział: "Nie zarabiamy na rzeczach, które tworzymy. Zarabiamy na użytkownikach”. W wymyślonym przez firmę modelu biznesowym, Google zamienia klienta w produkt. Przy czym model ten, genialny z punktu widzenia zysków, jest bardzo zwodniczy. Z pozoru Google zapewnia darmowe usługi jak wyszukiwarka, Gmail, YouTube, system operacyjny Android, przeglądarkę Chrome, mapy Google i setki innych aplikacji, ale w rzeczywistości to są narzędzia inwigilacji, aplikacje tworzone po to, żeby zbierać informacje o użytkownikach. Google śledzi nasze zapytania w wyszukiwarce, dane z przeglądarki Google Chrome, a usługi takie jak Google Analytics pozwalają mu analizować, które strony internetowe odwiedzamy, jak długo na nich przebywamy i jakie działania podejmujemy; śledzi dane naszej lokalizacji za pomocą takich usług, jak Google Maps, czy urządzeń z systemem Android zbierając dane o miejscu naszego pobytu, wzorcach podróży i często odwiedzanych miejscach; zbiera informacje o tym, jak używamy podłączonych urządzeń, jakie aplikacje instalujemy, itd., szczególnie na Androidzie, którego właścicielem jest Google; analizuje naszą komunikację osobistą - usługi takie jak, Dokumenty Google, Gmail pozwalają na wgląd w treść dokumentów, e-maili, załączniki, dane nadawców i odbiorców.
Zebrane informacje zostają przetwarzane za pomocą zaawansowanych technik uczenia maszynowego i analizy danych, w celu stworzenia szczegółowych, zindywidualizowanych profili użytkowników. Szczegółowe dane pozwalają celować w użytkowników nie tylko na podstawie demografii (jak wiek i lokalizacja), ale także ich zachowania, zainteresowań, a nawet stanów emocjonalnych, pozwalają pokazywać targetowane behawioralnie reklamy dostosowane do zainteresowań, przewidywanych przyszłych zachowań lub zainteresowań. Model ten jest efektywny, ukierunkowane reklamy generują wyższe zaangażowanie użytkowników, prowadząc do większej liczby kliknięć i wyższych stawek dla reklamodawców, co z kolei przekłada się na zwiększone przychody dla Google, który w 2023 roku wyniósł 307,39 miliarda dolarów, czyniąc z Google największą na świecie, brutalną, nastawioną na zysk firmę reklamową.
Etyka i bezpieczeństwo danych
Wszechstronne monitorowanie i profilowanie użytkowników bez ich wyraźnej, świadomej zgody lub pełnego zrozumienia zakresu i intensywności zbieranych danych osobistych budzi wiele obaw etycznych. Użytkownicy często udzielają zgody na zbieranie danych w sposób, który nie jest w pełni świadomy ani dobrowolny, ukryty w długich umowach o świadczenie usług. Kto przebrnął przez umowę o świadczeniu usług przez Google lub Facebook? Mało osób jest świadomych, że ich telefony z androidem czy inteligentne urządzenia typu głosowy asystent, jak Google Home, to urządzenia inwigilacji i manipulacji, które nigdy nie przerywają nasłuchu, rejestrowania i wysyłania danych, co czynią bez wyraźnej wiedzy i zgody użytkownika. W USA były sprawy sądowe, w których stenogramy nagrań z tych urządzeń posłużyły jako dowód w sprawie.
Podobnie jest z Androidem. Nawet po wyjęciu karty SIM, dopóki zasilanie jest włączone, urządzenie rejestruje każdą czynność wykonywaną przez użytkownika (przeglądanie stron, czytane teksty, słuchana muzyka, zakupy online i w sklepach jeśli lokalizacja jest włączona). Po powrocie do trybu online, w momencie ponownego połączenia, wszystkie informacje są przesyłane – w przypadku telefonów z Androidem dane są wysyłane od 50 do 60 razy na godzinę, około 12 megabajtów na godzinę. Innym przykładem nieuprawnionego pobierania danych jest skandal Google Street View. Kiedy samochody Google robiły zdjęcia do usługi Street View, w tym samym czasie nielegalnie zasysały terabajty niezaszyfrowanych danych osobowych przesyłanych przez sieci Wi-Fi, w tym e-maile, hasła i inne poufne dane.
Google przechowuje dosłownie wszystko, co użytkownik wyszukiwał, nawet treści, które usunął, posiada profil reklamowy każdego użytkownika oparty na jego lokalizacji, płci, wieku, hobby, karierze, zainteresowaniach, statusie związku i dochodach. Zna nasze myśli, zainteresowania, pragnienia, potrzeby, intencje, wiarę, przekonania polityczne (Google.com, search), wie co czytamy - wiadomości, komentarze i książki (Google News, Book Search, DoubleClick), wie co oglądamy (YouTube, Google TV), wie co piszemy, z kim się komunikujemy (Gmail, Dokumenty, Dysk, Chat, Meet), zna nasze plany wakacyjne, miejsce pobytu, wie gdzie mieszkamy, pracujemy, z kim i gdzie się spotykamy (Kalendarz, Mapy, Street View, Android), zna nasze dane biometryczne, status finansowy, zakupy, reklamy (Picasa, Voice, Pay).
Profil, który dzięki temu firma tworzy o każdym z użytkowników - w tym o dzieciach – jest ogromny; monitorując użytkowników za pośrednictwem ponad 200 platform, o których istnieniu w większości nie są nawet świadomi, Google zbiera równowartość około 3 milionów stron informacji o każdej osobie, która korzysta z Internetu od dekady lub dłużej. Google wykorzystuje ten profil – czy raczej dossier - do stworzenia cyfrowego modelu użytkownika, który wykorzystuje zarówno do przewidywania jego zachowań i potrzeb, jak i do wpływania na jego postawy, przekonania, opinie, zakupy i głosy, co może prowadzić do manipulacji wyborami, wzmacniając określone wzorce konsumpcji i zachowania.
Google chce zmienić świat
Ruth Porat, dyrektor finansowa Google, trzy dni po wygranych przez Trumpa wyborach w 2016 roku, ostrzegła: "Nasze wartości są silne. Będziemy walczyć, aby je chronić i wykorzystamy naszą siłę, zasoby i zasięg, jakimi dysponujemy, aby nadal rozwijać naprawdę ważne wartości".
Google jest największą i najbardziej niebezpieczną z cyfrowych platform manipulacji, po części dlatego, że została założona przez utopistów. Kultura korporacyjna Google obraca się wokół idei, że misją firmy jest stworzenie lepszego świata, przez wpływanie na zachowanie całych populacji, pod warunkiem, że Nowy Lepszy Świat będzie zgodny z wartościami, które są ważne dla Googla. Firma uważa, że jej misją jest "resekwencjonowanie ludzkiego zachowania" w sposób, który "odzwierciedla wartości Google”. W Selfish Ledger, 8 minutowym filmie nakręconym przez Google z przeznaczeniem do dystrybucji wewnętrznej, Google przedstawia niepokojącą wizję inżynierii społecznej, wizję przyszłości, w której Google gromadzi dosłownie wszystkie dane użytkowników, co teoretyczne ma pomóc firmie w realizacji celów użytkowników, ale daje możliwość wpływania na zachowanie całych populacji. Google używa potężnych narzędzi, aby wpływać na decyzje ludzi na masową skalę. W wyciekłej prezentacji PowerPoint „Dobry Cenzor" Google przyznaje, że ich algorytmy zwiększają zasięg niektórych treści, podczas gdy inne są tłumione - tworzone przez Google algorytmy określają, co miliardy ludzi na całym świecie mogą oglądać, a czego nie.
Czarne Listy Google
Google prowadzi co najmniej dziewięć różnych „czarnych list”, które mają wpływ na nasze życie, zazwyczaj bez udziału lub upoważnienia ze strony jakiejkolwiek zewnętrznej grupy doradczej, stowarzyszenia branżowego lub agencji rządowej. Algorytmy Google'a decydują o tym, czy zablokować nam dostęp do informacji o wiadomościach, kandydatach politycznych lub firmach, co może mieć wpływ na nasze opinie i na nasze preferencje, zniszczyć reputację polityków i doprowadzić do upadku firmy. Czarne Listy Google to listy witryn, które nie ukażą się w wynikach wyszukiwania (a 90% ruchu w sieci generowane jest z tych wyników). Mają wpływ także na wyniki wyszukiwania „konkurencji” - zanim Siri odpowie na jakiekolwiek pytanie, zanim Safari czy Firefox przeniesie nas na stronę internetową, muszą upewnić się, że jest ona bezpieczna - sprawdzają więc czarne listy Google.
Co może znaleźć się na czarnych listach Googla? Może to być lista słów i fraz, które są wyłączone z funkcji autouzupełniania w pasku wyszukiwania Google (dotyczy to także wyszukiwania filmów w serwisie YouTube). Czarna lista może także dotyczyć serwisu AdWords, z którego w 2016 roku Google generował ponad 70 procent rocznych przychodów firmy, wynoszących 80 miliardów dolarów. Jeśli ktoś z zarządu Google uzna, że dana firma lub branża nie spełnia standardów Google, może zablokować jej dostęp do AdWords, co w dzisiejszych czasach, przy tak dużym zasięgu Google, może to szybko doprowadzić do zamknięcia biznesu. Czarna lista może dotyczyć także wyszukiwarek. Wszechobecna wyszukiwarka Google stała się bramą do praktycznie wszystkich informacji, obsługując 90 procent wyszukiwań w większości krajów. Dominuje w wyszukiwaniach, ponieważ jej indeks jest olbrzymi: Google zindeksował ponad 45 miliardów stron WWW (dane z 2016 roku – w tym czasie jego ówczesny konkurent, Bing firmy Microsoft, indeksował zaledwie 14 miliardów stron). Częste zmiany algorytmów wyszukiwania mogą spowodować drastyczny spadek w rankingach wyszukiwania i stratę nawet 70 procent ruchu na stronie (czego doświadczył w 2014 roku Axel Springer). Jeszcze gorsze od kaprysów takich korekt są konsekwencje, wynikające z arbitralnych decyzji pracowników Google, że firma narusza ich "wytyczne". Firma zostaje albo wyrzucony do katalogu rzadko odwiedzanych stron wyszukiwania poza pierwszą stronę (a 90 procent wszystkich kliknięć dotyczy linków na tej pierwszej stronie), albo całkowicie usunięta z indeksu.
Ale największą i potencjalnie najbardziej niebezpieczną czarną listą Google jest listą "kwarantanny". Teoretycznie jest ona przeznaczona do ochrony użytkowników przed złośliwymi witrynami. Gdy wyszukiwarka Google wyświetli wynik wyszukiwania dla witryny, która została poddana kwarantannie, w wyniku wyszukiwania pojawią się ostrzeżenia takie jak "Witryna przed nami zawiera złośliwe oprogramowanie" lub "Ta witryna może uszkodzić komputer". Tu także kwarantannie może zostać poddana dowolna witryna w oparciu o arbitralną decyzję pracownika Google o nierespektowaniu wartości ważnych dla firmy.
Niepokojące odkrycia naukowe
Rankingi wyszukiwania w Internecie mają znaczący wpływ na wybory konsumenckie, głównie dlatego, że użytkownicy zwykle im ufają i wybierają te wyniki, które znajdują się wyżej w rankingu, niż te znajdujące się niżej. Biorąc pod uwagę oczywistą siłę rankingów wyszukiwania, powstaje pytanie, czy można nimi manipulować w celu zmiany preferencji niezdecydowanych wyborców w demokratycznych wyborach. Badanie, które Epstein przeprowadził w 2015 r. wykazało, że takie manipulacje mogą zmienić preferencje wyborcze niezdecydowanych wyborców o 20 procent lub więcej, a w niektórych grupach demograficznych nawet o 80 procent. Dane, które Epstein zgromadził dowodzą, że w USA Google wyświetla treści, które są stronnicze na korzyść jednej partii.
Ulotne zdarzenia
„Ephemeral experiences” to "efemerycze, ulotne czy chwilowe zdarzenia", które nie zostają nigdzie zapisane. Na przykład - nie można wrócić do zapisanej wersji wyników wyszukiwania. Sam termin pochodzi z e-maili Google, które wyciekły do Wall Street Journal. W jednej z widomości pada pytanie „jak możemy wykorzystać efemeryczne doświadczenia, aby zmienić poglądy ludzi na temat zakazu podróżowania Trumpa?”
Efemeryczne doświadczenie to większość rodzajów interakcji, które mamy online, jak wyniki wyszukiwania czy lista sugestii wyszukiwania, które wpływają na podejmowane decyzje użytkowników, po czym znikają, nie są nigdzie przechowywane, władze nie mogą cofnąć się w czasie i dowiedzieć się, co pokazywano ludziom. Wg. Epsteina najpotężniejsza maszyna kontroli umysłu, jaką kiedykolwiek wynaleziono – wyszukiwarka - opiera się w większości na efemerycznych doświadczeniach, co oznacza, że nikt nie wie o manipulacji, nie można tego śledzić.
Na początku 2016 roku Epstein wraz z zespołem uruchomili system monitoringu wzorowany na rozwiązaniach firmy Neilsen, zajmującej się od 1950 roku badaniem oglądalności TV. Nielsen rekrutuje ochotników, których tożsamość jest utrzymana w tajemnicy, wyposaża ich telewizory w specjalne urządzenia, dzięki którym można zmierzyć oglądalność programów, co ma wpływ na koszty reklamy oraz na to, czy program pozostanie na antenie. Epstein w podobny sposób zaczął rekrutować agentów terenowych i opracował od podstaw oprogramowanie, które pozwala niejako "zaglądać przez ramię" użytkownikom, i przechwytywać przeglądane treści w wyszukiwarkach Google, Yahoo i Bing, a także na stronie głównej Google, platformie YouTube i stronie głównej Facebooka, zanim one znikną. W 2016 roku zatrudniono 95 agentów terenowych w 24 stanach, przechwycono 13 000 wyników wyszukiwania związanych z wyborami w Google Bing i Yahoo. W 2020 zwerbowano 1735 agentów terenowych i przechwycono 1,5 miliona efemerycznych doświadczeń.
W trakcie analizy odkryto znaczącą polityczną tendencyjność w wynikach wyszukiwania Google oraz w algorytmie "up-next" w serwisie YouTube, wystarczające, by bez wiedzy ludzi przesunąć miliony głosów w wyborach prezydenckich w 2020 roku. Stronniczość w algorytmie YouTube "up-next" (algorytm podający kolejny film do wyświetlenia) została potwierdzona przez samą Susan Wojcicki, byłą dyrektor generalną YouTube, która w wyciekłym w 2017 roku filmie wyjaśnia swoim pracownikom w jaki sposób algorytm określający, które filmy ludzie zobaczą, został zmodyfikowany, aby wzmocnić pożądane przez Google treści. To bardzo niepokojąca wiadomość, biorąc pod uwagę, że 70 procent filmów, które ludzie oglądają na YouTube na całym świecie, jest sugerowanych przez algorytm up-next.
Mechanizmy i skala manipulacji
Wszystkie wyniki wyszukiwania Google są w pewnym sensie stronnicze. W algorytm Google nie są wbudowane zasady równości, zawsze stawia on jeden produkt przed innym, faworyzuje jednego kandydata przed drugim. Epstein odkrył wiele mechanizmów manipulacji o podprogowym efekcie działania (Efekt Personalizacji Cyfrowej, Efekt Dopasowania Opinii, Efekt Manipulacji YouTube), ale 3 z nich wydają się mieć wyjątkowa moc: to Efekt Manipulacji w Wyszukiwarkach, Efekt Różnic Demograficznych i Efekt Sugestii Wyszukiwania.
SEME, Efekt Manipulacji w Wyszukiwarkach (Search Engine Manipulation Effect), jest jedną z najpotężniejszych form wpływu, jakie kiedykolwiek odkryto w naukach behawioralnych, a jest ona szczególnie niebezpieczna, ponieważ jest niewidoczna dla ludzi - "podprogowa" w efekcie. Jest "efemerycznym, ulotnym czy chwilowym zdarzeniem", co oznacza, że nie zostaje ono nigdzie zapisane, nie można wrócić do zapisanej wersji wyników wyszukiwania. A wyniki te są różne dla różnych użytkowników w zależności od ich preferencji politycznych, lokalizacji i innych danych, które Google o nich gromadzi i przetwarza. SEME pozostawia ludzi w przekonaniu, że sami podjęli decyzję, co jest złudzeniem. Nie pozostawia też żadnego zapisanego dowodu, który władze mogłyby prześledzić. Tendencyjne wyniki wyszukiwania mogą z łatwością spowodować zmiany w opiniach i preferencjach wyborczych niezdecydowanych wyborców o 20 procent lub więcej - do 80 procent w niektórych grupach demograficznych. Dr Epstein twierdzi. Że w 2016 r. tendencyjne wyniki wyszukiwania generowane przez algorytm wyszukiwarki Google, prawdopodobnie wpłynęły na niezdecydowanych wyborców w sposób, który przekierował od 2,6 do 10,2 mln głosów na Hillary Clinton. Siła SEME leży w warunkowaniu operacyjnym. Proste wyszukiwania, które przeprowadzamy każdego dnia ("Jaka jest stolica Nigerii?") niezmiennie pokazują nam poprawną odpowiedź na najwyższej pozycji wyszukiwania, ucząc nas, że to, co jest wyżej na liście, jest lepsze i prawdziwe. Dodatkowo większość ludzi wierzy, że algorytmy komputerowe są z natury bardziej obiektywne niż ludzie, mimo że algorytmy są pisane przez ludzi i praktycznie nikt nie wie, jak faktycznie działają algorytmy komputerowe. SEME może radykalnie zmienić opinie ludzi, którzy są niezdecydowani w niemal każdej kwestii - globalnego ocieplenia, homoseksualności, teorii płci - a nie tylko preferencji wyborczych.
Przykładem działania innego mechanizmu manipulacji głosami DDE (Efekt Różnic Demograficznych) - było przypomnienie "Idź zagłosuj", które Google wyświetliło na swojej stronie głównej dniu wyborów w 2018 roku. Informacja ta pojawiała się wyłącznie w wyszukiwarkach demokratów w stanach im przychylnych, co dało tej partii od 800 000 do 4,6 miliona głosów więcej. Przypomnienie Google "Go Vote" nie była usługą publiczną; była to manipulacja głosami. Gdyby dniu wyborów w 2016 r., Mark Zuckerberg wykorzystał Facebooka do wysłania przypomnień "idź i zagłosuj" tylko do zwolenników Hillary Clinton, to, ekstrapolując na podstawie danych opublikowanych w Nature przez samego Facebooka, mogłoby to zwiększyć liczbę głosów oddanych na panią Clinton o 450 000 lub więcej, przy czym nikt poza Zuckerbergiem i kilkoma współpracownikami, nie wiedziałby o tej manipulacji. Trump wygrał różnicą ok 47 tys. głosów uzyskanych w 4 stanach.
Trzecim istotnym mechanizmem manipulacji są „sugestie wyszukiwania” (Efekt Sugestii Wyszukiwania). Rosnąca liczba dowodów sugeruje, że Google manipuluje sposobem myślenia i zachowaniem ludzi już od momentu wpisania pierwszego znaku w polu wyszukiwarki. Algorytmy wyszukiwania Googla nie mają nic wspólnego z realnymi danymi wpisywanymi przez użytkowników. W czerwcu 2016 r. firma medialna o nazwie SourceFed opublikowała 7 minutowy film na YouTube, w którym twierdziła, że Google tłumi negatywne sugestie wyszukiwania dotyczące Hillary Clinton. Innymi słowy, gdy użytkownik zaczął wpisywać wyszukiwane hasło "Hillary Clinton is", Bing i Yahoo wyświetlały negatywne sugestie, takie jak "Hillary is a liar" lub "Hillary is criminal", natomiast Google wyświetlało tylko pozytywne sugestie, typu "Hillary is awesome", mimo że dane Google Trends pokazywały, że znacznie więcej osób szukało fraz "Hillary oszustka" niż "Hillary jest świetna". Google regularnie pokazywało negatywne sugestie dla innych osób, takich jak Donald Trump, ale żadnych negatywów dla pani Clinton, co oznacza, że wyszukiwarka Google nie odzwierciedla obiektywnie tego, czego szuka większość internautów.
Zróżnicowane tłumienie negatywnych sugestii dotyczących preferowanej kandydatury jest niezwykle skutecznym sposobem manipulowania wyszukiwaniem ze względu na zjawisko zwane "tendencyjnością negatywną" - tendencję do przyciągania przez negatywne bodźce znacznie większej uwagi niż bodźce neutralne lub pozytywne. Jest to efekt karalucha w sałatce: pojedynczy, mały karaluch w sałatce przyciąga uwagę, rujnując całą sałatkę. Nie ma analogicznego zjawiska dla pozytywnych bodźców; dodanie atrakcyjnego kawałka czekolady na środku talerza ze ściekami nie sprawia, że ścieki stają się bardziej apetyczne. Epstein znalazł dowody, że także że sugestie wyszukiwania, tzw. "autouzupełnianie" Google mogą zmienić proporcje 50/50 wśród niezdecydowanych wyborców na 90/10, bez świadomości poddanych manipulacji ludzi.
Środki zaradcze
Dr Epstein uważa, że jednym ze sposobów na kontrolę manipulacji przez Google jest monitorowanie stosowanych przez firmę mechanizmów manipulacji. Prawo i regulacje zmieniają się zbyt wolno, by nadążyć za nowymi technologiami, ale systemy monitoringu mogą, bo są technologią - tylko technologia jest w stanie ujarzmić firmy technologiczne. System monitorowania wdrożony przez Epsteina pokazał, że efemeryczne zdarzenia w Internecie - zdarzenia, które nigdy nie były śledzone i które znikają w jednej chwili - mogą być systematycznie monitorowane na dużą skalę. Można go wykorzystać do przechwytywania, zapisywania i analizowania wszelkiego rodzaju efemerycznych zdarzeń - sugestii wyszukiwania, wyników wyszukiwania, kanałów informacyjnych, reklam – nawet takich, które nie zostały jeszcze wymyślone. Z czasem, opracowany system można rozszerzyć na ogólnoświatowy ekosystem pasywnego oprogramowania monitorującego. Oprogramowanie monitorujące można zainstalować na komputerach dużej liczby agentów terenowych typu Nielsen o znanych cechach demograficznych, a sieć tę można skalować w miarę potrzeb. Taki system jest w trakcie budowy – jest nim Amerykańska Tarcza Cyfrowa.
Innym prostym sposobem na szybkie zniesienie światowego monopolu Google na wyszukiwanie to uznanie ogromnego indeksu wyszukiwania Google'a - bazy danych, którą firma wykorzystuje do generowania wyników wyszukiwania - za domenę publiczną, dobro publiczne, dostępne dla wszystkich, tak jak w 1956 roku zmuszono dekretem firmę AT&T do udostępnienia swoich patentów.
Uznanie indeksu Google'a za domenę publiczną szybko doprowadzi do powstania tysięcy platform wyszukiwania, podobnych do Google.com, z których każda będzie z nim konkurować, dostarczać świetne wyniki wyszukiwania, służyć niszowej publiczności, dużej lub małej, dokładnie tak, jak robią to teraz serwisy internetowe. Wyszukiwarki staną się konkurencyjne, tak jak to było w pierwszych latach ich istnienia, a demokracja będzie chroniona przed tajemniczymi machinacjami Google. Tysiące wyszukiwarek walczących o naszą uwagę sprawi, że wyszukiwanie znów stanie się innowacyjne - monopol zabija innowacje.
W 2020 Departament Sprawiedliwości złożył pozew przeciwko Google w celu przywrócenia konkurencji na rynkach wyszukiwania i reklamy w wyszukiwarkach – proces antymonopolowy rozpoczął się we wrześniu 2023, wyznaczając początek procesu, który będzie trwał miesiącami, potencjalnie wywracając świat technologii. Kwestią sporną jest działalność Google w zakresie wyszukiwania. Departament Sprawiedliwości twierdzi, że Google naruszył przepisy antymonopolowe w trakcie utrzymywania się na pierwszym miejscu w wyszukiwarce, podczas gdy gigant technologiczny twierdzi, że utrzymuje swoją dominację w sposób naturalny, oferując konsumentom lepszy produkt.
Nowe zagrożenia
Rozwój Sztucznej Inteligencji coraz częściej prowadzi do zastępowania staromodnej wyszukiwarki przez wyszukiwanie z wykorzystaniem Czatów – GPT w Bingu (COPILOT), Leo w Brave, czy Gemini w Google. Wyniki wyszukiwania prezentowane przez czaty uwzględniają wyłącznie źródła głównego nurtu z zakodowaną polityczną poprawnością rodem z ideologii woke i krytycznej teorii rasy, prezentując „oficjalną” narrację, gdzie stronniczość i lewicowa tendencyjność jest normą.
"Panie Mariuszu - jak można Pana wesprzeć?" - zadał mi pytanie jeden z moich subskrybentów. Blog na Substacku jest to hobby czasochłonne, ale nie planowałem tej działalności, jako źródła dodatkowego dochodu (do tej pory mam jednego płatnego subskrybenta ochotnika). Ale jeśli ktokolwiek uważa, że warto udzielić mi wsparcie finansowe - to poniższa zrzutka daje taką możliwość. Za każdą wpłatę - serdecznie dziękuję :)
Źródła:
https://www.theguardian.com/technology/2009/jan/31/google-blacklist-internet
https://gs.statcounter.com/search-engine-market-share
https://americasdigitalshield.com/
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/labs/pmc/articles/PMC4547273
https://aibrt.org/downloads/EPSTEIN_2017-The_Search_Suggestion_Effect-SSE-ICPS_Vienna-March_2017.pdf
Bardzo dobra robota!