Koniec kovidowych lockdownów był niespodziewany. Po najdłuższych 2 tygodniach w historii ludzkości, wirus ustąpił pod naporem rosyjskich oddziałów wojskowych atakujących Ukrainę, nie było wielkiego szczepienia, zaprzestano testowania, poinformowano, że sytuacja wraca do normalności. Jak się okazało – do nowej normalności.
Rozpoczęto intensywne prace, które w zamierzeniu miały usprawnić system sprawiedliwej dystrybucji szczepień i innych niezbędnych produktów medycznych jak terapie genowe dla każdego obywatela planety w razie kryzysu, który z pewnością czai się za rogiem. W tym celu podjęto starania ustanowienia Światowego Ministerstwa Zdrowia, opartego o struktury WHO. Jej szef, jednoosobowo, żeby maksymalnie uprościć i przyspieszyć proces decyzyjny w kryzysie, bezie mógł decydować który z przesyłanych do laboratoriów WHO patogenów ma potencjał pandemiczny. Olbrzymie środki finansowe zabezpieczone przez firmy farmaceutyczne dadzą Dyrektorowi Światowej Organizacji Zdrowia tak mu potrzebną niezależność. W ciągu zaledwie kilku miesięcy okazało się, że zdołano ogłosić stan zagrożenia pandemicznego małpią ospą (dwukrotnie), ptasią grypą i wirusem Marburg - na wszystkie są gotowe lub w opracowaniu - szczepionki. Obywatele świata mogą więc czuć się bezpieczni.
W USA Kamala Harris pod presją obywatelskiego oporu i groźby rozpadu Unii, zgodziła się kandydować w wyborach prezydenckich, które odbyły się w tej samej formie jak poprzednie – demokraci masowo głosowali pocztą i głównie zza grobu, wprowadzono możliwość głosowania online, i okazało się prawdą, że kto ma algorytm wygrywa wybory – 47 prezydentem USA została kobieta, choć na wyniki musieliśmy czekać 4 tygodnie – głosy liczono tak skrupulatnie, aż okazało się, że Trump przegrał dwoma. Unia Europejska chwaląc postępy demokracji amerykańskiej wprowadziła jednolite prawo wyborcze dla wszystkich państw członkowskich – kolejne wybory zostaną przeniesione do Internetu co spowoduje spore oszczędności (nie będą potrzebne lokale wyborcze, komitety liczące, druk kart do głosowania) i przyczyni się do redukcji emisji CO2. Już ostatnie wybory do Europarlamentu stały się głosowaniem nad votum zaufania dla Komisji Europejskiej, choć słowo plebiscyt byłoby właściwsze, zważywszy, że jedynym kandydatem na nowego szefa KE była stara szefowa, Ursula z Zarzutami von der Layen. Taka nowa demokracja. W 2025 roku jej kadencja została wydłużona do 10 lat – 2,5 kadencje europarlamentu, ze względu na konieczność realizacji priorytetu nowej władzy europejskiej, którym było ratowanie planety przez jej głównym zagrożeniem – człowiekiem i jego działalnością. To jasne – przecież nie mamy planety B.
Jak powszechnie wiadomo – od 2023 roku problem globalnego ocieplenia stał się, decyzją szefa ONZ, problemem globalnego wrzenia. Po wyborach w 2024 ratowanie klimatu nabrało gwałtownego przyspieszenia. Rok 2025 był pożegnaniem z silnikami spalinowymi, oczywiście minęło kilka lat zanim zostały one całkowicie wyeliminowane, ale rozbudowana administracja unijna w doskonały sposób utrudniała korzystanie ze starych samochodów, zamykając warsztaty i wprowadzając limity na paliwo. Przekształcane w elektroładowalnie stacje paliwowe sprzedawały benzynę na kartki, a żeby te zdobyć, trzeba było mocno uzasadnić konieczność ich posiadania w Urzędzie ds. ograniczania emisyjności indywidualnej (co graniczyło z cudem z powodu utrudnień biurokratycznych, urzędy działały wyłącznie online, decyzje podejmowali ludzie, ale zgłoszenia Sztuczna Inteligencja, która skutecznie blokowała do nich dostęp) i opłacić ekwiwalent za wychwycenie równowartości wydalonego CO2, co było bardzo nieopłacalne – bo zbyt drogie.
Budowane na masową skalę w miastach, głównie przez giganta ClimeBots, urządzenia, które wychwytywały dwutlenek węgla bezpośrednio z powietrza, teoretycznie dawały możliwość wykupienia zezwolenia na emisję CO2, ale koszt był tak wysoki, że praktycznie nieosiągalny dla zwykłego Kowalskiego. Złoty pakiet przysługiwał wyłącznie urzędnikom unijnym, na platynowy było stać tylko elitę finansową jak Gill Bates, czy Rock Bigfeller. Abonament na emisję CO2 był przywilejem społecznym, bo dawał możliwość podróżowania, choć od 2030 roku turystyka zaczęła stawać się passe. Tylko nielicznych stać było na lot samolotem na wakacje, a i to miało się skończyć – planowane zamknięcie lotnisk w 2050 zostało przyspieszone o 10 lat na wniosek rządu Francji, która argumentowała, że tylko drastyczne decyzje dadzą impuls to opracowania samolotu o napędzie elektrycznym. W 2050 prace nadal trwały. Na szczęście wprowadzone na rynek przez giganta GoogleMicrosoft hełmy VR, dawały wrażenie lepsze niż rzeczywistość – bez wychodzenia z domu można było gościć na dowolnej plaży na ziemi, a hełm pozwalał nie tylko to widzieć, ale czuć i smakować.
Redukcja CO2, polityka NetZero była mantrą powtarzaną przez wszystkich – od przedszkola. Nawet małe dzieci wiedziały, że wszystkie katastrofy pogodowe – ulewny deszcz, susza, porywisty wiatr – zagrażały życiu ich rodziców i dziadków a także im samym, i były spowodowane przez działalność człowieka. Ślad węglowy był we wszystkim – widać było go na mleku, chlebie i cukierkach. Jeśli nie przestaniemy zanieczyszczać planety zatopią nas oceany, zmiotą huragany, zabije upał. Stacje wychwytywania CO2 budowano w każdej 15 minutowej dzielnicy 15 minutowych miast, naprzemiennie z turbinami wiatrowymi i panelami słonecznymi, które dawały cień mieszkańcom bo montowano je nawet między budynkami, powierzchnia dachów była zbyt mało. Miasta stały się betonowymi pustyniami – brak CO2 spowodował obumarcie parków i trawników – roślinność głodowała. Już w roku 2035 okazało się, że spodziewane efekty globalne – obniżenie temperatury ziemi i redukcja nasycenia atmosfery przez CO2 nie udaje się. Średnia temperatura wzrosła zamiast zmaleć, a poziom CO2 osiągnął 560 ppm! Katastrofa była coraz bliżej. Okazało się, że w koncepcji 15-minutowych miast nie chodzi o naszą wygodą lecz, o ratowanie planety. Jako, że poziom CO2 nie spadał, uznano, że ratunkiem dla planety będą okresowe lockdowny klimatyczne. Specjalny Komitet ds. Dezinformacji Planetarnej i Klimatycznej wydał oświadczenie, że rzekomy wybuch podwodnego wulkanu Hunga Tonga-Hunga Haʻapai, który miał być silniejszy niż tez z 2021 roku, nie ma z tym nic wspólnego. Zdecydowano się na wprowadzenie bardziej restrykcyjnych działań i przyspieszenie implementacji tych zaplanowanych na 2050. Powstające Climate Change Committees stopniowo zmieniały role z ciał doradczych na decyzyjne – wyznaczając trendy polityczne.
Ratunek planety rozpoczął się od mięsa - wprowadzono zakaz hodowli krów, świń, drobiu – a istniejące hodowle poddano eutanazji. Rząd ONZ na wniosek Komisji Europejska udzielił zezwolenia na spalenie trucheł przeznaczając miliardy na opłacenie wychwycenia przez reduktory CO2 firmy ClimeBots, ale jak przekonywała komisarz Von der Layen – bilans korzyści jest nie do przecenienia – nie będziemy narażać planety przez emitowane przez zwierzęta metan i CO2.
Na wniosek Światowego Forum Ekonomicznego, które zaczęło pełnić rolę Światowego Ministerstwa Dobrobytu Powszechnego, nakazano rządom krajowym egzekwowanie zakazu uprawiania przez obywateli własnej żywności w przydomowych ogrodach w celu dostosowania się do programu „Net Zero”. Wprowadzono licencje na produkcję żywności ściśle powiązane z wysokością obrotów, co wyeliminowało małych, nieefektywnych i emitujących zbyt dużo CO2 producentów. Licencje przyznawano wyłącznie dużym korporacjom z branży przemysłu ultra przetworzonej żywności i farmaceutycznego. Mariaż tych branż był konieczny – społeczeństwo progresywne było schorowane, żywność musiała zawierać w sobie szczepionki i leki profilaktyczne przeciwko wielu chorobom przewlekłym i współistniejącym. Nieliczne warzywa i owoce produkowane były w szklarniach, obiektach położonych poza zasięgiem zbiorkomu, pilnie strzeżonych przez wojsko. Rząd bezwzględnie walczył z siewcami teorii spiskowych, jakoby szklarnie te wyposażone były w system generatorów CO2.
Już w 2039 zamknięto większość dużych lotnisk likwidując właściwie przemysł lotniczy i turystykę. Loty było dozwolone wyłącznie dla małych niskoemisyjnych odrzutowców urzędników unijnych i filantropów, którzy stanowili część rozwiązania problemu. Teoretycznie nadal można było latać, ale cena biletów była zaporowa, no i trzeba byłoby mieć zezwolenie na emisję nadmiaru CO2, a limity były wyśrubowane. Każdy obywatel dysponował przyznanym limitem, który był zmniejszany przez zakup podstawowych produktów żywnościowych, które miały wbudowany określony ślad węglowy, ilość CO2 emitowana podczas produkcji. Jeśli się udało tak gospodarować, że nie wykorzystało się miesięcznego limitu, nadwyżka mogła zostać wykorzystana na Fundusz Wakacyjny. Lub sprzedana bogatym urzędnikom niższego szczebla, których stać było na zakup biletu. Powiązanie kredytu społecznego wynikającego z indywidualnego śladu węglowego z cyfrowym portfelem, pozwalało pomóc obywatelom w podejmowaniu właściwych wyborów konsumenckich. Odkąd gotówka stała się nielegalna, urzędnicy mieli możliwość decydowania w których sklepach wolno dokonywać zakupów, czy blokować kupno alkoholu dbając o nasze zdrowie (w Polsce dopuszczalna ilość alkoholu na obywatela to 1 litr wina jabłkowego na miesiąc). Co prawda przy cyfrowej walucie oszczędzanie stało się niemożliwe, bo pieniądz miał wartość ograniczoną w czasie, ale jak twierdzili eksperci Światowego Ministerstwa Powszechnego Dobrobytu – ta decyzja podjęta wyłącznie dla naszego dobra, gdyż wpływa pobudzająco na gospodarkę. Co prawda nie sposób było uzyskać jakiegokolwiek kredytu dla osoby indywidualnej – te zarezerwowane zostały dla największych korporacji, które podejmując ryzyko kredytowe, działały dla naszego bezpieczeństwa, oferując nam swoje usługi na wynajem.
Praktycznie zamarł transport morski – nie było czego przewozić, zaprzestano transportu gazu LPG i ropy naftowej oraz samochodów, a transport żywności przestał być opłacalny ze względu na horrendalnie wysoki podatek węglowy. Te decyzje pomogły komisarzom unijnym promować jedzenie lokalnie produkowanej żywności – owoce cytrusowe mają być zjadane na terenach, na których rosną, na północy należy czerpać naturalną witaminę C z kiszonek. Lub suplementów, gdyż kapusta słabo rosła w szklarniach. W związku z tym – lodówki i zamrażarki przestały być urządzeniami koniecznymi, więc zakazano ich produkcji. Dzięki akcjom ogłoszeń społecznych zapanowała progresywna nowomoda pogniecionych, wiec żelazka przestały być potrzebne zanim zostały całkowicie zabronione.
Zresztą, ani lodówki ani żelazka nie miały racji bytu z powodu notorycznych przerw w dostawach prądu. Prąd stał się towarem luksusowym, był niezwykle drogi, choć jak zapewniali unijni ministrowie, dzięki zamknięciu ostatniej kopalni unijnej, znacznie tańszy niż mógłby być, gdybyśmy kontynuowali produkcję energii z paliw kopalnych. Kiedy zamknięto ostatnią kopalnię nastąpił dynamiczny rozwój farm wiatrowych, likwidacja rolnictwa indywidualnego pozwoliła na przekształcenie pól uprawnych na pola kolektorów słonecznych. W Polsce największa elektrownia wiatrowa powstała w Bieszczadach i Beskidach, ścieżki transportowe dla śmigieł wiatraków spowodowały masową wycinkę drzew, ostatnie niedźwiedzie widziano w 2030. Niestety – silny halny w 2032 totalnie zniszczył linie przesyłowe i nastąpiła era blackoutów energetycznych. W związku z tym wprowadzono nowe przepisy dotyczące minimalnych temperatur w pomieszczeniach biurowych i mieszkalnych, a co za tym idzie zakaz ogrzewania tychże w godzinach wieczornych i nocnych. Osiągnięcie celów zrównoważonego rozwoju, ambitne plany zielonej transformacji pozwoliły na przejście w 100% na elektryczne samochody, ale od lat 2035 ładowanie ich było uzależnione od kredytu społecznego. I dobrze, bo zwykłego obywatela i tak nie było na to stać, a akumulatory montowane od roku 2030 drastycznie ograniczyły ich zasięg.
Rozpoczęła się era zrównoważonej reglamentacji, wszystko dla klimatu. I tak – wolno było kupić jedynie 3 sztuki odzieży rocznie, co przyczyniło się do znacznej redukcji emisji CO2 związanej z produkcją i utylizacją tekstyliów. Pobudziło to zupełnie nowe, lub zamierające działy usług krawieckich oraz zmieniło funkcjonalność sklepów-grzebalni “second-hand”, które przekształciły się w „biblioteki ubrań”, a ich właściciele dołączyli do ścisłej elity finansowej. Aż do chwili, kiedy – dekretem Pierwszej Sekretarz Zjednoczonych Socjalistycznych Republik Europejskich (termin po raz pierwszy użyty przez prezydenta Macrona) Ursuli von der Leyen dotyczącym „korporatyzacji kluczowych dla zrównoważonego rozwoju działów gospodarki”, zostały one włączone w system korporacji interesariuszy.
Początkowa redukcja prawa do posiadania własności przerodziła się – dzięki szerokim kampaniom społecznym prowadzonym przez niezależne, choć obficie dotowane ze środków unijnych i filantropijnych, fundacje aktywistów społecznych – w zakaz posiadania ruchomości i nieruchomości. Nastała era powszechnego prawa do wynajmu. Można było wynająć właściwie wszystko – od niezwykle małego, aczkolwiek dającego dach nad głową modułu mieszkalnego, mieszczącego się w powstających jak grzyby po deszczu wysokościowcach, przez autonomicznego Ubera, po zwykły młotek – moduły sypialno-mieszkalne były zbyt małe, żeby przechowywać przedmioty, które używa się sporadycznie.
Mądre przywództwo unijne, które od czasu przyjęcia i implementowania założeń Paktu dla Przyszłości, weszło w skład Rządu Światowego ONZ, wpłynęło na rozwój mieszkalnictwa komunalnego na niespotykaną skalę. Przyczynił się do tego wprowadzony w 2030 zakaz budowy domów jednorodzinnych, przy jednoczesnym wprowadzeniu ulg podatkowych dla wyspecjalizowanych korporacji jak VanHouse i BrownStone, które inwestowały w budowę blokowisk z przeznaczeniem na wynajem. Zwiększenie podatku katastralnego, wprowadzenie podatku emisyjnego liczonego od indywidualnego śladu węglowego plus od powierzchni na osobę oraz wprowadzenie limitu wodnego – spowodowały masową wyprzedaż domków jednorodzinnych, których utrzymanie było nieopłacalne. Domy były burzone, a w ich miejsce budowano siedliska wieżowców. Poza tzw. enklawami urzędniczymi – niektóre osiedla domów pozostawiono nietkniętymi, otoczono płotem, postawiono wartownie i oznaczono tabliczkami – Teren Rządowy – zakaz fotografowania.
Ludziom żyło się znacznie lepiej – nie musieli już pracować, a dochód gwarantowany i tak pojawiał się na ich koncie i wystarczał na pokrycie czynszu za wynajem modułu sypialno- mieszkalnego oraz opłacenie miesięcznego przydziału ultra pożywienia. Każdemu obywatelowi przysługiwało prawo, i jednocześnie obowiązek, posiadania darmowego smartfonu, operującego na ujednoliconym systemie operacyjnym, w którym wgrane były konieczne do życia aplikacje – cyfrowy portfel, cyfrowa karta szczepień i leczenia, cyfrowy dokument ID, cyfrowy dostęp do opieki zdrowotnej - od 2030 większość służba zdrowia przeszła właściwie całkowicie na online. Smartfony pozwalały na uruchamianie telebimów domowych, z doskonałą dawką rozrywki i sprawdzonych, wyłącznie zweryfikowanych przez sieć organizacji fact-checkingu, wiadomości. Dawały tez możliwość angażowania się w jedną z 2 zweryfikowanych platform mediów społecznościowych Metabook i Gogleface, które wyposażone były w doskonałe, bezpieczne komunikatory, w których żadna wiadomość nigdy nie zginie, gdyż wyłączono możliwość ich usuwania. Podobno istniał czarny rynek pagerów, zawierających komunikatory z nielegalnym, szyfrowanym peer-to-peer oprogramowaniem, ale były dosyć wybuchowe, przez co mało bezpieczne.
Media społecznościowe były przyjazne użytkownikom, oferowały treści bezpieczne, sprawdzone pod kątem dezinformacji oraz mowy nienawiści. Każdy miał prawo do wyrażenie swojej opinii, jeśli tylko była ona zgodna z linią rządu. Umieszczanie, repostowanie i komentowanie informacji niesprawdzonych, fałszujących rzeczywistość lub kontestujących ustalony konsensus było przestępstwem karanym ograniczeniem miesięcznych przydziałów ultrażywności, wody i leków oraz dezaktywacją klucza cyfrowego do modułu mieszkalnego – co powodowało, że mieszkanie stawało się więzieniem.
A przecież 15 minutowe miasta miały tyle do zaoferowania – praktycznie wszystkie usługi, wygody, urzędy, szkoły, przeszkolą były w zasięgu spaceru – niedługiego bo tusza człowieka modułowego nie pozawalała za zbyt duży wysiłek. Ale spacer zacienionymi przez panele słoneczne, zamontowane na kopułach otaczających ośrodki miejskie, ulicami wyzwalał poczucie bezpieczeństwa przed zabójczym promieniowaniem UV. Parki i skwery – pozbawione zieleni z powodu zbyt niskiego poziomu CO2 w miastach pełne były instalacji wiatrowych, które były ekspresją nowej sztuki, dziełami plastycznymi, a jednocześnie sztuką użyteczną bo produkującą prąd, o przestrzennych walorach zbudowanych przez artystów-elektryków i dopasowane do betonowej przestrzeni miejskiej.
Praca stała się przywilejem trudno dostępnym dla mniej wykształconych ludzi. Stanowiska biurowe zajęte zostały przez sztuczną inteligencję, a człowiek, jak się okazało się, nadawał się wyłącznie do pracy fizycznej. Ale etat mogły uzyskać wyłącznie osoby z wykształceniem wyższym – kopanie rowów pod magistrale światłowodowe było zajęciem zbyt odpowiedzialnym dla zwykłych robotników. Niestety, coraz częściej okazywało się, że im wyższe wykształcenie tym niższy kredyt społeczny, smartfony miały wbudowane mikrofony i transmitowały w czasie rzeczywistym podsłuchiwane rozmowy użytkowników.
Mimo wszystkich starań CO2 w atmosferze rosło, a na terenach opuszczonych przez ludzi przyroda kwitła. Ludzie zaczęli masowo uciekać z miast zakładając dzikie kolonie, niekontrolowane przez rządy, które pozbyły się pojazdów spalinowych, a elektryki miały coraz mniejszy zasięg z powodu instalowania w nich coraz mniejszych akumulatorów. Miasta zaczęły otaczać płoty pod napięciem, oficjalnie z powodu ochrony przed atakami dzikich zwierząt, co było wynikiem jakże słusznej światowej polityki przywracania ziemi przyrodzie, rozpoczętej już w 1976 roku podczas Konferencji Narodów Zjednoczonych na temat Osadnictwa Ludzkiego - Habitat I, gdzie opracowano strategię dla zrównoważonego rozwoju miejskiego i poprawy warunków osadnictwa ludzkiego, w społecznie i środowiskowo zrównoważonych miastach, a raczej miasteczkach. W 1992 roku przyjęto na Szczycie Ziemi Traktat o różnorodności biologicznej wraz z Agendą 21, który był uważany za klucz do zrównoważonego rozwoju, ale dopiero w 2024 przyjęto Traktat dla Przyszłości, który przeniósł centrum decyzyjne do ONZ, co obywatele świata przyjęli z ulgą, zmęczeni wyborem coraz większych miernot w rządach krajowych, z ulga przyjmując oświeconą dyktaturę unijną i ONZ.
Dlaczego więc Ci sami ludzie uciekają z 15 minutowego raju? Zupełną tajemnicą dla wyższej klasy panującej pozostanie słynna ucieczka Wyższej Urzędniczki ds. Zrównoważonego Rozwoju (dla celu 4), delegatki Rządu Światowego wysłaną z Soc-republiki Paryskiej do administrowania inkluzywnej i równościowej jakości tekstów pisanych oraz promowania możliwości uczenia się przez całe życie dla wszystkich w Soc-republice Polskiej. Chodzą słuchy, że pozostawiła swoje uporządkowane, zrównoważone życie w enklawie unijnej i uciekła w dzicz kierowana uczuciem, które kiedyś zwano miłowaniem, czy jakoś podobnie.
Ale do już temat na Nju Normal 3…
"Panie Mariuszu - jak można Pana wesprzeć?" - zadał mi pytanie jeden z moich subskrybentów. Blog na Substacku jest to hobby czasochłonne, ale nie planowałem tej działalności, jako źródła dodatkowego dochodu (do tej pory mam jednego płatnego subskrybenta ochotnika). Ale jeśli ktokolwiek uważa, że warto udzielić mi wsparcie finansowe - to poniższa zrzutka daje taką możliwość. Za każdą wpłatę - serdecznie dziękuję :)
Dla chętnych - część pierwsza:
"KATECHIZM ANTYKULTURY" Jerzego Szczepkowskiego zapewnia właściwy background dla tego scenariusza. Można też posłuchać p. Jerzego na YB. Polecam
Miejmy na dzieję, że cała wizja to tylko zły sen współczesnego człowieka.
P.S.: Wykorzystanie motywu wybuchających pagerów wydaje się bardzo aktualne. 😉