Czemu demokratyczne państwa, zrzeszone w międzynarodowych organizacjach typu ONZ czy WHO, godzą się na implementację lewicowych idei, zawartych w traktatach forsowanych przez te organizacje, i bezrefleksyjnie wprowadzają wszystkie założenia zrównoważonego rozwoju Agendy 2030?
Wyjaśnienie można znaleźć w publikowanych corocznie przez The Economist „rankingach demokracji”. W 2023 roku, według Indeksu Demokracji The Economist Intelligence Unit, spośród 167 znajdujących się w nim krajów, tylko 14,4% państw zostało sklasyfikowanych jako "pełne demokracje". 29,9% państw określono jako demokratyczne, ale obarczone wadą (tzw. "wadliwe demokracje"). Pozostałe państwa to "reżimy hybrydowe" (20,4% krajów w rankingu), i "reżimy autorytarne", które stanowią aż 35,3% krajów członkowskich – łącznie 55,7%.
Z analizy indeksu wynika, że większościowy głos w WHO mają państwa autorytarne lub wręcz totalitarne, które nie kierują się demokratycznymi regułami, rządzone przez polityków lub władców nie wybranych w powszechnych wyborach. Decyzje, które podejmowane są na forum WHO mają pozory demokratycznego głosowania, ale reprezentują głos reżimów – są więc przepisami forsowanymi przez światowe, często lewicowe dyktatury. Wśród członków Rady Zarządu WHO jest przedstawiciel reżimu Korei Północnej, Afganistanu, Chin, Białorusi czy Etiopii. Na czele Światowej Organizacji Zdrowia stoi były, skrajnie lewicowy polityk, który przez lata był częścią brutalnego etiopskiego komunistycznego reżimu. W zestawieniu The Economist zabrakło 27 państw członkowskich WHO, jak Somalia, Sudan Południowy, Tuvalu czy Vanuatu, ale nie zmienia to tych złych proporcji.
Socjalizm oznacza kontrolę nad ludźmi. Jeśli rząd mnoży przepisy, które ograniczają indywidulne prawa i przywileje (prawo własności, prawo do pracy, prawo do swobodnego przemieszczania się, podróżowania), wprowadza regulacje i ograniczenia dotyczące tego co można, a czego nie można produkować oraz czym można, a czym nie, handlować, zakazuje rolnikom korzystania z określonego procenta własnej ziemi, przekupując ich tzw. „dopłatami”, jeśli kontroluje i reguluje kwestie transportu żywności (np. przepisami dotyczącymi płacy minimalnej), tworzy przepisy zakazujące korzystania z ogrzewania, nakazując kosztowną termomodernizację domów, wprowadza wszechobecny monitoring, paszporty cyfrowe – to wprowadza totalną kontrolę ludzi, tworzy państwo totalitarnej biurokracji o pozorach demokracji. Jeśli jesteśmy zależni od rządu, kiedy chodzi o naszą żywność, nasze ubrania, schronienie, pracę, opiekę medyczną, to jesteśmy znacznie skuteczniej kontrolowani przez tych, którzy sprawują władzę polityczną, niż gdyby stali nad nami żołnierze z bronią. Dodatkowo, wielokrotnie osoby, które tę władzę dzierżą, są zwykłymi urzędnikami, niewybranymi w demokratycznej procedurze przez obywateli.
W czasach zimnej wojny, podczas spotkania z uchodźcami zza żelaznej kurtyny, poproszono uciekinierów o podzielenie się swoimi osobistymi doświadczeniami. Jeden z uchodźców, nieco zirytowany poziomem pytań, zabrał głos i powiedział: "Macie Państwo dosyć naiwne wyobrażenie o życiu w komunizmie. Wydaje się Wam, że na każdym rogu ulicy stoi żołnierz z karabinem, aby utrzymać ludzi w ryzach. To nie tak. Oczywiście, na początku było wielu żołnierzy, egzekucji i deportacji do obozów pracy niewolniczej, ale ten czas minął. Otwarta przemoc trwała krótko, do czasu, kiedy antykomunistyczni dysydenci zostali zlikwidowani bądź wsadzeni do więzienia. Teraz panuje pozorny spokój i pozorna wolność. W stolicy, naprzeciwko głównego parku jest piękny, stary kościół. Komuniści pozwolili, żeby był nadal otwarty, i służył głównie jako atrakcję dla turystów zza kurtyny, żeby pod opieką przewodnika, mogli naocznie sprawdzić, że religia nie jest u nas prześladowana. Każdy mógł pójść do parku, stanąć na ławce i wykrzyczeć swój protest przeciwko komunizmowi. Potem mógł przejść na drugą stronę ulicy do kościoła i uklęknąć do modlitwy, i nie zostałby aresztowany, ani w żaden sposób niepokojony. Dlaczego mało kto odważył się to zrobić? Bo następnego dnia koła biurokracji zaczęłyby się obracać i protestujący zostałby poinformowany, że jego przydział kartek żywnościowych został zmniejszony, podobnie jak przydział odzieży, obuwia i mieszkania, zwolniono go z pracy, a nowej, w wyuczonym zawodzie nie uda się znaleźć, więc pozostaje praca fizyczna za niższe wynagrodzenie. Pomimo teoretycznego prawa do protestu i swobody wypowiedzi, mało kto potrafił się zdobyć na odwagę z powodu ogromnej władzy, jaką partia komunistyczna miała nad ekonomiczną egzystencją obywateli”.
Ci, którzy z narażeniem życia emigrowali z państw komunistycznych do Europy czy Ameryki, spodziewali się znaleźć naród wolnych ludzi, państwo prawa i swobód obywatelski, ale z rozczarowaniem kontestują, że znajdują to, od czego uciekali. Brzemienni doświadczeniem życia w komunie, rozumieją pewne procesy lepiej, niż urodzeni w „demokracji”, wiedzą jak działa system. Mimo, że wiele osób widzi postępujące ograniczenia praw wolności, mało kto protestuje, bojąc się, że jeśli zabiorze głos lub zajmie publicznie stanowisko, będzie to niekorzystne dla jego biznesu, może stracić klientów, pracę, lub intratne kontrakty rządowe, które uzależniły go od przychylności władzy.
Jak to jest możliwe, że państwa zachodu, które do niedawno uznawane były za oazy wolności, coraz bardziej przypominają zbiurokratyzowane reżimy komunistyczne? Komisja Europejska traktuje państwa członkowskie jak terytoria zależne, wypluwając taką ilość aktów prawnych, że nie sposób się z nimi zapoznać. Regulowany jest każdy aspekt życia, nawet to, co wolno Europejczykom mówić, a czego nie (cenzura Digital Services Act), jakie samochody wolno produkować, a jakie nie, czym ogrzewać domy i jaka może być maksymalna temperatura w mieszkaniu (jak to ma miejsce we Francji).
Bez reformy międzynarodowych organizacji zrzeszających wszystkie kraje świata, będziemy brnąć w stronę komuny 2.0 jak ćmy do lampy. Prawo głosu na forach międzynarodowych powinno przysługiwać wyłącznie państwom stosującym na co dzień demokratyczne procedury, zaś państwa totalitarne, powinny mieć status obserwatorów bez prawa głosu.
Warto też zastanowić się, czy nie redefiniować kryteriów, na podstawie których The Economist przyznaje status „pełnej demokracji”. W tegorocznym indeksie, wśród państw „pełnej demokracji” znalazła się Kanada, w której Kanadyjski Sąd Federalny orzekł, że środki, które premier Justin Trudeau zastosował na mocy ustawy o sytuacjach nadzwyczajnych w czasach Covid-19 były nieuzasadnione i niezgodne z konstytucją, czy Francja, której prezydent przeforsował nowe prawo, zgodnie z którym za krytykę "szczepionek" mRNA lub "terapii genowej" można trafić na 3 lata do więzienia, karane tez ma być promowanie „medycyny alternatywnej”.
"Panie Mariuszu - jak można Pana wesprzeć?" - zadał mi pytanie jeden z moich subskrybentów. Blog na Substacku jest to hobby czasochłonne, ale nie planowałem tej działalności, jako źródła dodatkowego dochodu (do tej pory mam jednego płatnego subskrybenta ochotnika). Ale jeśli ktokolwiek uważa, że warto udzielić mi wsparcie finansowe - to poniższa zrzutka daje taką możliwość. Za każdą wpłatę - serdecznie dziękuję :)
Źródło:
https://pages.eiu.com/rs/753-RIQ-438/images/Democracy-Index-2023-Final-report.pdf?version=0
"Demokracja to sztuka i umiejętność kierowania cyrkiem z klatki dla małp"
Henryk, Ludwik Mencken (1880 - 1956)
Jak widać ta demokracja, kiedyś nazywana demokracją socjalistyczną to tylko narzędzie w rękach bandytów.
Narzędzie do zniewalania ludzi.