WHO - walczy z dezinformacją w Internecie
to w nowomowie: cenzura prewencyjna i promocja konfliktu interesów oraz korupcji instytucjonalnej
WHO czuje się zaniepokojone „wolnością słowa” w Internecie. „Niedokładne” informacje rozprzestrzeniają się szeroko i szybko, utrudniając społeczeństwu rozpoznanie sprawdzonych faktów i porad pochodzących z zaufanych źródeł, takich jak lokalny urząd zdrowia lub WHO. WHO i jej partnerzy zdają sobie sprawę z tego, że „dezinformacja” w sieci może dotrzeć dalej, szybciej i czasami głębiej niż „prawda” - na niektórych platformach mediów społecznościowych prawdopodobieństwo, że nieprawdziwe informacje zostaną udostępnione, jest o 70% większe niż prawdopodobieństwo, że zostaną udostępnione prawdziwe wiadomości. Prawdziwe – czyli te, które propaguje WHO lub inni agencje rządowe. Aby temu przeciwdziałać, WHO nawiązało współpracę z działami polityki mediów społecznościowych, aby zapewnić, że „polityka firmy i wytyczne dla dostawców treści są odpowiednie do celu”. Na przykład WHO współpracowała z YouTube w celu „udoskonalenia polityki dezinformacji dotyczącej wirusa COVID-19” i dostarczenia wytycznych dla dostawców treści, aby zapewnić, że na ich platformie nie będą rozpowszechniane błędne informacje medyczne związane z wirusem. W efekcie YouTube nadal usuwa filmy, które twierdzą, że szczepionki na Covid nie blokują transmisji wirusa, co potwierdziła przedstawicielka firmy Pfizer na przesłuchaniu w Parlamencie Europejskim. Jak WHO dumnie chwali się, takie aktualizacje polityki doprowadziły do usunięcia 850 000 filmów na YouTube związanych ze szkodliwą lub wprowadzającą w błąd dezinformacją na temat COVID-19 od lutego 2020 r. do stycznia 2021 r.
Platformy mediów społecznościowych przyznały dla WHO dostęp do systemów szybkiego raportowania, co pozwala „oznaczać dezinformację na ich platformach, przyspieszając zgłaszanie i usuwanie treści naruszających zasady”. WHO współpracuje również z Państwami Członkowskimi, takimi jak Rząd Wielkiej Brytanii, aby zwiększyć świadomość dezinformacji na temat COVID-19 i szczepionek oraz zachęcić osoby prywatne do zgłaszania fałszywych lub wprowadzających w błąd treści w Internecie. WHO umieszczę na swoich stronach przewodnika delatora: https://www.who.int/campaigns/connecting-the-world-to-combat-coronavirus/how-to-report-misinformation-online
Co tydzień WHO współpracuje z “YouTube, Google, Facebookiem i kilkoma innymi partnerami, takimi jak NewsGuard, w celu uzyskania informacji, które pomagają zidentyfikować narastające dezinformacje, a następnie umożliwiają WHO kierowanie informacji o zdrowiu opartych na nauce tam, tam gdzie są one najbardziej potrzebne”.
WHO nie wyjaśnia, kto będzie decydować jakie informacje są wiarygodne ale podaje które należy cytować jako źródła sprawdzonych informacji – poza WHO, wiarygodni są regulatorzy i agencje rządowe jak FDA, CDC, MHRA czy unijne jak EMA.
Jednak wiarygodność tych źródeł, zwłaszcza ze względu na potężne konflikty interesów jest wątpliwa, co pokazało śledztwo, którego wyniki opublikował 29 czerwca 2022 BMJ w felietonie „Od FDA do MHRA: czy organy regulacyjne ds. leków są do wynajęcia?”. Dziennikarka śledcza Maryanne Demasi stawia pytanie: „Pacjenci i lekarze oczekują, że organy regulacyjne zajmujące się lekami zapewnią bezstronną, rygorystyczną ocenę badanych leków, zanim trafią one na rynek. Ale czy są one wystarczająco niezależne od firm, które mają regulować?” The BMJ zadał sześciu wiodącym organom regulacyjnym w Australii, Kanadzie, Europie, Japonii, Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych serię pytań dotyczących ich finansowania, przejrzystości w podejmowaniu decyzji (i danych) oraz tempa zatwierdzania nowych leków. Okazało się, że pieniądze przemysłu przenikają do wiodących organów regulacyjnych na świecie, co rodzi pytania o ich niezależność. Demasi odkryła, że "pieniądze przemysłu nasycają czołowe organy regulacyjne na świecie", a większość ich budżetów - "zwłaszcza część dotycząca leków" - pochodzi od przemysłu farmaceutycznego.
W 1992 r. Kongres USA uchwalił ustawę o opłatach za leki na receptę (Prescription Drug User Fee Act, PDUFA), umożliwiającą przemysłowi bezpośrednie finansowanie amerykańskiej Agencji ds. Żywności i Leków. Dzięki tej ustawie FDA zmieniła się z podmiotu w pełni finansowanego przez podatników, w podmiot uzupełniany pieniędzmi przemysłu - pobrane opłaty netto wzrosły 30-krotnie - z około 29 milionów dolarów w 1993 roku do 884 milionów dolarów w 2016 roku. Obecnie FDA, mimo że jest najlepiej finansowanym z sześciu badanych organów regulacyjnych, otrzymuje 65% swoich środków na ocenę leków z opłat pobieranych przez przemysł. W Europie w 1995 roku z opłat branżowych finansowano 20% wtedy nowego, unijnego organu regulacyjnego, Europejskiej Agencji Leków (EMA). Do 2010 roku udział ten wzrósł do 75%, a obecnie wynosi 89%. W 2005 r. w Wielkiej Brytanii komisja zdrowia Izby Gmin oceniła wpływ przemysłu farmaceutycznego na politykę zdrowotną, w tym na Agencję Regulacji Leków i Produktów Ochrony Zdrowia (MHRA). Komisja obawiała się, że finansowanie przez przemysł może doprowadzić do tego, że agencja "straci z oczu potrzebę ochrony i promowania zdrowia publicznego ponad wszystko, starając się uzyskać dochody z opłat od firm". Jednak prawie dwie dekady później niewiele się zmieniło, a finansowanie organów regulacyjnych przez przemysł stało się międzynarodową normą. W Australii 96% budżetu regulacyjnego TGA (Therapeutic Goods Administration) pochodzi z opłat przemysłowych, a nawet organ regulacyjny o najmniejszym odsetku z całej szóstki z Health Canada otrzymuje większość swoich środków (50,5%) od firm farmaceutycznych. Czy powinno więc nas dziwić, że np. organ regulacyjny Australii w okresie 2020-2021 zatwierdził ponad 90% złożonych wniosków o dopuszczenie do obrotu leków.
Finansowanie organów regulacyjnych przez firmy farmaceutyczne przyczynia się do "obniżenia standardów dowodowych, co ostatecznie szkodzi pacjentom" z powodu takich praktyk, jak tworzenie „szybkich ścieżek” w celu przyspieszenia wprowadzania leków na rynek - co jak twierdzi Demasi jest praktyką, która stała się "globalną normą". Donald Light, socjolog z Uniwersytetu Rowan w New Jersey, który bada regulacje dotyczące leków, powiedział BMJ: „Finansowanie przez przemysł daje "zielone światło" dla nowych leków - 68% nowych leków w USA jest zatwierdzanych przez FDA w ramach "ścieżki przyspieszonej", podobnie jak 50% w Europie. W Wielkiej Brytanii 98,5% nowych leków jest zatwierdzanych przez MHRA. Wszystkie sześć organów regulacyjnych oferuje przyspieszony proces zatwierdzania nowych leków. TGA została założona jako niezależna instytucja. Jednak fakt, że jest ona w dużej mierze finansowana z opłat od firm, których produkty ma oceniać, stanowi zasadniczy konflikt interesów i jest doskonałym przykładem korupcji instytucjonalnej”. Normą w branży stało się przechodzenie urzędników agencji regulacyjnych do (lub z) firm farmaceutycznych. Widać to wyraźnie w przypadku FDA. Demasi twierdzi, że "dziewięciu z dziesięciu byłych komisarzy w latach 2006-2019 objęło stanowiska związane z firmami farmaceutycznymi". Na przykład były komisarz, Stephen Hahn, "pracuje dla Flagship Pioneering, firmy, która działa jako inkubator dla nowych firm biofarmaceutycznych". Obecny komisarz FDA, dr Robert Califf, powołany w lutym 2022 roku, otrzymał 2,7 miliona dolarów od Verily Life Sciences, a wcześniej, w 2021 roku, zasiadał w zarządach dwóch firm farmaceutycznych, AmyriAD i Centessa Pharmaceuticals. Wcześniej Califf pełnił funkcję komisarza FDA za czasów administracji Obamy. Demasi przypomina badanie BMJ z 2016 r., z którego wynika, że "ponad jedna czwarta pracowników FDA, którzy w latach 2001-2010 zatwierdzali leki na raka i hematologiczne, opuściła agencję i obecnie pracuje lub konsultuje się z firmami farmaceutycznymi."
W Wielkiej Brytanii, Ian Hudson, wcześniej dyrektor naczelny MHRA w latach 2013-2019, "obecnie zasiada w zarządzie firmy biotechnologicznej Sensyne Health i jest starszym doradcą Fundacji Billa i Melindy Gates". Przed objęciem stanowiska dyrektora MHRA, Hudson "zajmował różne wysokie stanowiska w gigancie farmaceutycznym SmithKline Beecham".
W Polsce instytucją dopuszczającą leki do obrotu jest Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych, którego prezesem od 2009 roku jest Grzegorz Cessak. Prezes Urzędu jest “centralnym organem administracji rządowej właściwym w sprawach związanych m.in. z dopuszczaniem do obrotu leków i wyrobów medycznych, a także z badaniami klinicznymi”. Ale Prezes Cessak piastuje także inną – ponadnarodową funkcję – od 2010 roku jest członkiem Rady Zarządzającej Europejskiej Agencji Leków (EMA), a od 6 października 2016 r. - jako Wiceprzewodniczący Rady bierze czynny udział w podejmowaniu decyzji dotyczących planowania pracy i funkcjonowania tej Agencji. Od 2012 roku jest jednym z trzech członków działającej w ramach Rady Zarządzającej Grupy Koordynacyjnej do Spraw Budżetu i Programu Prac EMA. Istnienie Urzędu kierowanego przez pana Cessaka jest mało zasadne, gdyż jego rola zredukowana jest do tłumaczenia zaleceń EMA - wnioski o dopuszczenie do obrotu leków rozpatrywane są przez Europejską Agencję Leków, a decyzje wydaje Komisja Europejska na podstawie opinii naukowej Komitetu ds. Produktów Leczniczych Stosowanych u Ludzi (CHMP).”
Wracając do WHO (finansowanej w dużej części przez Billa Gatesa przez wpłaty od B&M Gates Foundation i GAVI) i jej prób wprowadzenia cenzury prewencyjnej i aspirowania do roli arbitra decydującego jakie informacje będą prawdziwe. Jasnym jest, że decyzje, co będzie obowiązywało jako „prawda medyczna” podejmowały będą firmy farmaceutyczne, co zakończy erę medycyny opartej na dowodach. Firmy farmaceutyczne, które finansują zarówno badania kliniczne jak i magazyny naukowe publikujące wyniki tych prac, dbają o portfele swoich udziałowców a nie o zdrowie pacjentów. Możemy spodziewać się, że zdrowy tryb życia oparty o zbilansowaną dietę, ruch fizyczny czy suplementację witaminy D nie będzie już zalecany, bo nie zwiększy liczby potencjalnych klientów. Zamiast promowania prozdrowotnych nawyków będziemy mieli cudowne wieloskładnikowe pigułki – polypills, które brane profilaktycznie będą nas chronić przed zawałem lepiej niż ruch, ale będą także zalecane w trakcie i po zawale serca. Nie opłaca się wyleczyć – opłaca się leczyć.
Źródła:
https://www.bmj.com/content/377/bmj.o1538.full
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC1801033/
https://edition.cnn.com/2022/10/11/health/polypill-cardiovascular-disease/index.html