Wolność słowa zwana cenzurą
Gab.com jest portalem społecznościowym, który powstał jako alternatywa do istniejących mediów – tu użytkownicy mają korzystania z mediów społecznościowych na własnych warunkach, a nie na warunkach ustalonych przez Big Tech. Gab jest firmą działającą zgodnie z Pierwszą Poprawką do amerykańskiej konstytucji, która zakazuje ograniczania wolności religii, prasy, słowa, petycji i zgromadzeń, co oznacza, że Gab toleruje "obraźliwe", ale legalne wypowiedzi. Andrew Torba – założyciel i CEO GAB.COM wierzy, że polityka moderacji, która przestrzega Pierwszej Poprawki, pozwalając tym samym na wypłynięcie na powierzchnię obraźliwych treści, jest cennym i niezbędnym narzędziem dla społeczeństwa. Pozwala ona na rozpowszechnianie nieortodoksyjnych, ale słusznych poglądów, takich jak teoria pochodzenia z laboratorium w Wuhan, która została zakazana na Twitterze i YouTube, ale była dopuszczona na Gabie. Umożliwia ujawnienie „nienawistnych idei” (takich jak rasistowska, skierowana przeciwko białym Krytyczna Teoria Rasy) oraz poddanie ich kontroli i możliwości podważenia. Pozwala to także Amerykanom i innym ludziom na całym świecie w pełni korzystać z prawa do swobodnego wypowiadania się w sieci. Wspieranie misji wolności w sieci oznacza, że trzeba mieć odwagę zaakceptować fakt, że ludzie będą mówić "ostre i obraźliwe" rzeczy, z którymi się zupełnie nie zgadzamy, przeciw którym walczymy. Torba uważa, że "mowa nienawiści" i "mowa obraźliwa" są zawsze pretekstem do łamania Pierwszej Poprawki.
W Polsce walka toczy się o coś zupełnie innego. Dr Maciej Kawecki (https://www.linkedin.com/in/maciejkawecki/) – korzystający w sieci z wolności wypowiedzi pisze na swoim LinkedInie:
„Genialna polska inicjatywa warta Państwa wsparcia! Brand24 czyli polski monitoring Internetu pod kierunkiem Michała Sadowskiego wraz z innymi podmiotami stworzył właśnie wyjątkowe narzędzie walki z trollami i dezinformacją! Zglostrolla.pl. Mogą tam Państwo wysyłać linki do wpisów, które sieją dezinformację. Są one potem analizowane przez zespół ekspertów i kierowane do NASK który jako państwowy instytut naukowo-badawczy analizuje ich treści i reaguje. Wprowadzono trzy warstwy przez które musi przejść weryfikacja. Pierwsza weryfikacja analityków. Druga weryfikacja analityków po stronie NASK, trzecia weryfikacja po stronie Twittera, Fb, Instagrama, czy YT. Piękny przykład współpracy nauki i biznesu. Podpisuję się pod apelem Anna Streżyńska o wsparcie w dystrybucji projektu. Będę takimi projektami krzyczał wszędzie, gdzie jestem do tego zapraszany. Takie inicjatywy to coś, czego dziś potrzebujemy jak wody. Piękna Polska inicjatywa która ma szansę zmienić choć cal Internetu. Polecam! Mówmy fejkom nie!”
Wypada spytać kto zweryfikuje analityków i kiedy…
Kiedyś było prościej – Mysia decydowała a zasady były jasne – teraz niestety jest Internet – i każdy może pisać, mówić co mu ślina na język przyniesie. Na szczęście jest Partia…
Jak ta “wolność słowa” w realu wygląda – wszyscy wiemy. Każda informacje czy konto, które kwestionuje oficjalną, dozwoloną narrację jest przez media społecznościowe banowane, więzione, likwidowane. YouTube usuwa filmy, które naruszają „standardy społeczności”, Facebook kasuje konto Prezydenta USA, Twitter likwiduje profil twórcy technologii mRNA, media głównego nurtu zawiązują spisek cenzorski pod dumną nazwa Trusted News Initiative, wszystko po to, żeby Broń Boże żadne niepożądane treści nie dotarły do nieświadomego, niewyrobionego społeczeństwa. Kto im daje takie prawo? Nie przekonują mnie argumenty, że firmy te to własność prywatna i mogą robić co chcą – to tak jakby telefonia komórkowa przerywała połączenie za każdym razem, kiedy algorytm wychwyci coś co się właścicielowi nie podoba. Media społecznościowe zarabiają krocie na naszej prywatności, na behawioralnej analizie naszego profilu – tu nie ma nic za darmo.
Psycholog Dr Robert Epstein bada od 2012 rok wpływ, jaki mogą wywierać Google and the Gang na demokrację, nasze wybory, nasze zachowania - i diagnoza jest druzgocąca. W 2019 roku Epstein składał zeznanie przed senacka podkomisją ds. Konstytucji USA https://www.judiciary.senate.gov/imo/media/doc/Epstein%20Testimony.pdf mówiąc o masowej inwigilacji, którą Google prowadzi, o bezprecedensowej zdolności firmy do manipulowania myślami i zachowaniem kilku miliardów ludzi na całym świecie; wpływaniu na zmiany w opiniach i preferencjach wyborczych niezdecydowanych wyborców (nawet do 80 procent w niektórych grupach demograficznych) przez stosowanie tendencyjnych wyników wyszukiwania przy użyciu tzw. SEME, które jest jedną z najpotężniejszych form wpływu, jakie kiedykolwiek odkryto w naukach behawioralnych - a jest ona szczególnie niebezpieczna, ponieważ niewidoczna dla ludzi, "podprogowa" w efekcie. Żadna prywatna firma nie powinna mieć ani prawa, ani władzy do manipulowania dużymi populacjami bez ich wiedzy.
Jeśli damy przyzwolenie na praktyki cenzorskie – to musimy pamiętać, że władza się zmienia a szefowie firm społecznościowych czy mediów głównego nurtu niekoniecznie – szanowni „weryfikatorzy” vel cenzorzy nowego ładu - nie macie gwarancji, że zawsze Fact Checkersi będą Was wspierać. Może się to skończyć tak, że myśliwy stanie się zwierzyną, weryfikatorzy trollami, a wolność wypowiedzi myślozbrodnią.
O NASK też tu: