Siewcy strachu - fałszywe proroctwa klimatyczne
Przepowiadanie nadchodzących katastrof to "nic nowego pod słońcem". Apokalipsa nastąpi jutro. A jeśli nie, to pojutrze. Zamarzniemy. Lub spłoniemy.
Piękno przepowiedni katastroficznych polega na tym, że kiedy jedna się nie sprawdzi, należy stworzyć kolejną. Proroctwa o końcu świata są na porządku dziennym, wygłaszają je dygnitarze, politycy, naukowcy i celebryci: koniec jest bliski, coraz bliższy, Apokalipsa nastąpi jutro. A jeśli nie, to pojutrze.
Najnowsza zapowiedź Armagedonu pochodzi z Międzyrządowego Zespołu ONZ ds. Zmian Klimatu (IPCC). W długo oczekiwanym raporcie IPCC wzywa do podjęcia natychmiastowych działań, w celu ograniczenia emisji gazów cieplarnianych i dostosowania się do zmian klimatu spowodowanych przez człowieka. Raport ostrzega: „Temperatura wzrosła już o 1,1 stopnia Celsjusza powyżej poziomu sprzed epoki przemysłowej, co jest konsekwencją ponad stuletniego spalania paliw kopalnych, a także nierównego i niezrównoważonego wykorzystania energii i gruntów. Doprowadziło to do częstszych i intensywniejszych ekstremalnych zjawisk pogodowych, które mają coraz bardziej niebezpieczny wpływ na przyrodę i ludzi w każdym regionie świata. Oczekuje się, że brak bezpieczeństwa żywnościowego i wodnego spowodowany klimatem wzrośnie wraz ze wzrostem ocieplenia: gdy ryzyko łączy się z innymi niekorzystnymi zdarzeniami, takimi jak pandemie lub konflikty, stają się one jeszcze trudniejsze do opanowania.”
W związku z Raportem sekretarz Generalny ONZ Antonio Guterres ogłosił zakończenie ery Globalnego Ocieplenia i nastanie ery Globalnego Wrzenia planety, ostrzegł przed tykającą "bombą zegarową" ludzkości i upadkiem rolnictwa, wzywając do stopniowego wycofywania paliw kopalnych: "Drodzy przyjaciele, ludzkość jest na cienkim lodzie - a ten lód szybko topnieje". Na szczęście jest Raport, który Guterres nazywa "przewodnikiem przetrwania dla ludzkości" z wielomiliardowym planem wdrożenia polityki klimatycznej na całym świecie.
Przepowiednie Guterresa brzmiały szczególnie ironiczne, biorąc pod uwagę, że zaledwie miesiąc przed jego wystąpieniem w marcu 2023 roku, inny raport przygotowany przez Global Energy Monitor ujawnił ekspansję mocy elektrowni węglowych Chin do bezprecedensowego poziomu - sześć razy większego niż reszta świata razem wzięta - poprzez budowę dwóch nowych elektrowni węglowych tygodniowo.
Przepowiadanie nadchodzących katastrof to nic nowego pod słońcem.
W latach 60. „na topie” były prognozy dotyczące przeludnienia i głodu. Pomimo Zielonej Rewolucji (tzw. Trzecia Rewolucja Rolnicza, która zwiększyła plony na całym świecie), Paul Erlich, biolog ze Stanford i prorok apokalipsy, głosił ewangelię głodu: "Zielona rewolucja... stanie się brązowa". W 1968 roku, przy światowej populacji na poziomie 3,5 miliarda (7,9 miliarda w 2023 roku), Erlich napisał książkę The Population Bomb, w której od pierwszej strony przewidywał głód na całym świecie z powodu przeludnienia, a także inne poważne wstrząsy społeczne i zalecał natychmiastowe działania w celu ograniczenia wzrostu liczby ludności: "Bitwa o wyżywienie całej ludzkości dobiegła końca". Później prognozował, że setki milionów ludzi umrze z głodu w latach 70-tych, że 65 milionów z nich będzie Amerykanami, że zatłoczone Indie są skazane na zagładę, w roku 2000 Anglia nie będzie istnieć. W 1970 roku ostrzegł, że "w ciągu najbliższych 15 lat nadejdzie koniec". Przez "koniec" rozumiał "całkowite załamanie zdolności planety do utrzymania ludzkości".
10 sierpnia 1969 r., Erlich w New York Times: "Musimy zdać sobie sprawę, że jeśli nie będziemy mieli wyjątkowego szczęścia, za 20 lat wszyscy znikną w chmurze niebieskiej pary".
Kwiecień 1970 r., Erlich w Mademoiselle: "Populacja nieuchronnie i całkowicie przewyższy wszelkie niewielkie wzrosty dostaw żywności. Wskaźnik umieralności wzrośnie, aż w ciągu następnych dziesięciu lat co najmniej 100-200 milionów ludzi rocznie będzie umierać z głodu".
Pięćdziesiąt lat po opublikowaniu Bomby Populacyjnej, w 2018 roku, biolog Paul Ehrlich nadal ostrzega, że przeludnienie i nadmierna konsumpcja doprowadzają nas do krawędzi, a upadek cywilizacji jest "niemal pewny" w ciągu najbliższych kilku dekad z powodu ciągłego niszczenia przez ludzkość świata przyrody, który podtrzymuje całe życie na Ziemi.
Erlich nie był osamotniony w przewidywaniu katastrofy. Na początku lat siedemdziesiątych wiele głosów poparło jego przekonania.
Biolog z Harvardu i laureat Nagrody Nobla George Wald, przemawiający na Uniwersytecie Rhode Island w listopadzie 1970 roku: "Cywilizacja skończy się w ciągu 15 lub 30 lat, jeśli nie zostaną podjęte natychmiastowe działania przeciwko problemom, przed którymi stoi ludzkość".
Dennis Hayes, organizator Dnia Ziemi, w The Living Wilderness, wiosna 1970: "Jest już za późno, by uniknąć masowego głodu".
Kenneth Watt, ekolog UC Davis: "Przy obecnym tempie gromadzenia się azotu to tylko kwestia czasu, zanim światło zostanie odfiltrowane z atmosfery i żadna z naszych ziem nie będzie nadawać się do użytku".
W 1970 roku, gdy teoretycy efektu cieplarnianego forsowali teorie wzrostu średniej temperatury, wielu prognostów zapewniało o nadchodzącym wielkim mrozie. Kenneth Watt ogłosił alarm lodowy, przemawiając w Pensylwanii w Swarthmore College: "Świat gwałtownie się ochładza od około dwudziestu lat. Jeśli obecne trendy się utrzymają, świat będzie o około cztery stopnie chłodniejszy pod względem średniej globalnej temperatury w 1990 roku, ale o 11 stopni chłodniejszy w 2000 roku. To około dwa razy więcej, niż potrzeba, by wprowadzić nas w epokę lodowcową".
Również w 1970 roku Boston Globe opublikował mrożący krew w żyłach nagłówek: "Naukowiec przewiduje nową epokę lodowcową w XXI wieku". W powiązanym artykule badacz James Lodge ostrzegł: "Zanieczyszczenie powietrza może zatrzeć słońce i spowodować nową epokę lodowcową w pierwszych trzech dekadach następnego stulecia, jeśli populacja będzie nadal rosła, a zasoby Ziemi będą zużywane w obecnym tempie...".
The Guardian, 29 stycznia 1974 r., powtórzył za Globe: "Satelity szpiegowskie pokazują, że szybko nadchodzi nowa epoka lodowcowa".
Time dołączył do trendu ochładzania planety w czerwcu 1974 r.: "Znaki ostrzegawcze są wszędzie, od nieoczekiwanej trwałości i grubości lodu na wodach wokół Islandii po migrację na południe kochających ciepło stworzeń, takich jak pancernik ze Środkowego Zachodu. Od 1940 roku średnia globalna temperatura spadła o około 2,7 stopnie Fahrenheita."
Newsweek w kwietniu 1975 r. ostrzegł, że globalne ochłodzenie znacząco wpłynie na rolnictwo. "Istnieją złowieszcze oznaki, że wzorce pogodowe na Ziemi zaczęły się dramatycznie zmieniać i że zmiany te mogą zapowiadać drastyczny spadek produkcji żywności. Najważniejszym faktem jest to, że po 75 latach wyjątkowo łagodnych warunków, klimat Ziemi wydaje się ochładzać. Meteorolodzy nie zgadzają się co do przyczyny i zakresu trendu ochłodzenia, a także co do jego konkretnego wpływu na lokalne warunki pogodowe. Są jednak niemal jednomyślni co do tego, że trend ten zmniejszy wydajność rolnictwa do końca stulecia. Jeśli zmiany klimatyczne będą tak głębokie, jak obawiają się niektórzy pesymiści, wynikający z nich głód może być katastrofalny".
Podążając za Newsweekiem, New York Times opublikował w lipcu 1976 r. ponure informacje na temat upadku rolnictwa przypisywanego globalnemu ochłodzeniu: "... wiadomości na przyszłość nie są dobre. Klimat stanie się nieprzewidywalny. Będzie coraz zimniej. Klęski nieurodzaju i regionalne klęski głodu będą częstsze. Związek globalnego klimatu z zaopatrzeniem w żywność jest tego przykładem: badacze klimatu zaczynają się niepokoić, że w ciągu najbliższych 10 do 100 lat ludzkość nie będzie w stanie się wyżywić - nie z powodu niewydolności technologicznej lub politycznej złośliwości - ale z powodu zmian klimatycznych, które ledwo może zrozumieć lub kontrolować".
Jeszcze w 1978 roku New York Times, twierdzi, że globalne ochłodzenie jest faktem: "Międzynarodowy zespół specjalistów doszedł do wniosku na podstawie ośmiu wskaźników klimatu, że nie widać końca trendu ochładzania się klimatu w ciągu ostatnich 30 lat, przynajmniej na półkuli północnej". Jednak zaledwie rok po artykule o globalnym ochłodzeniu, New York Times zmienia zdanie i przewiduje katastrofę w wyniku globalnego ocieplenia: " Klimatolodzy ostrzegają, że biegun północny może stopnieć. Istnieje realna możliwość, że niektórzy ludzie będący obecnie w wieku niemowlęcym dożyją czasów, gdy lód na biegunie północnym stopnieje, co spowoduje szybkie i być może katastrofalne zmiany klimatyczne". Był koniec lat siedemdziesiątych, a wielkie mrozy nie nadeszły. Czas więc zapowiedzieć wielkie ocieplenie.
Początek lat osiemdziesiątych to obawy związane z kwaśnymi deszczami, które pod koniec dekady zostały zastąpione zalewem nagłówków w mediach głównego nurtu dotyczących upałów, efektu cieplarnianego i rosnącego poziomu mórz.
W 1982 roku Mostafa Tolba, dyrektor wykonawczy Programu Środowiskowego ONZ, ostrzegał przed powszechną dewastacją, która nastąpi w ciągu mniej niż 20 lat, z powodu "katastrofy ekologicznej, o sile nuklearnego holokaustu". W 1990 roku, wiedząc, że apokalipsa utknęła w martwym punkcie, Mostafa Tolba nie ustaje w przepowiedniach: "Wygramy lub przegramy walkę o klimat w pierwszych latach 1990. Sprawa jest pilna".
30 czerwca 1989 r. Associated Press cytuje wysokiego rangą urzędnika ONZ ds. środowiska Noela Browna, który twierdził, że „całe narody mogą zostać zmiecione z powierzchni Ziemi przez podnoszący się poziom mórz, jeśli trend globalnego ocieplenia nie zostanie odwrócony do 2000 roku".
W lutym 1993 r. Thomas Lovejoy, asystent sekretarza ds. środowiska i spraw zewnętrznych w Smithsonian Institution, twierdzi, że świat ma tylko jedną dekadę szansy na uniknięcie katastrofy.
Lata dziewięćdziesiąte były łańcuchem ciągłych zapewnień o zagładzie, ale najcięższe działa miały dopiero zostać wytoczone.
W 2006 roku były wiceprezydent Al Gore prognozował, że jeśli nie zostaną wdrożone drastyczne środki, planeta osiągnie "punkt bez powrotu" do 2016 roku. Rajendra Pachauri, szef Panelu Klimatycznego ONZ, przebił Gore'a w 2007 roku, podkreślając, że rok 2012 będzie tym punktem nieodwracalnym: "Jeśli nie podejmiemy żadnych działań przed 2012 rokiem, będzie już za późno. To, co zrobimy w ciągu najbliższych dwóch do trzech lat, zadecyduje o naszej przyszłości. To jest decydujący moment".
W kwietniu 2008 r. potentat medialny Ted Turner poszedł dalej niż Gore czy Pachauri w swoich przewidywaniach przyszłości, wskazując na konsekwencje bezczynności w sprawie klimatu: "Brak działań będzie katastrofalny w skutkach. Za dziesięć lat będzie o osiem stopni cieplej, a za trzydzieści lub czterdzieści lat w zasadzie nie będzie już żadnych upraw. Większość ludzi umrze, a reszta z nas będzie kanibalami. Cywilizacja się załamie. Nieliczni ludzie, którzy pozostaną, będą żyć w upadłym państwie, takim jak Somalia czy Sudan, a warunki życia będą nie do zniesienia. Susze będą tak dotkliwe, że nie będzie już można uprawiać kukurydzy".
Uznawany za ojca chrzestnego globalnego ocieplenia, James Hansen, zeznając przed Kongresem w czerwcu 2008 r. na temat zagrożeń związanych z gazami cieplarnianymi powiedział: "Jesteśmy zgubieni, jeśli nie wejdziemy na zupełnie inną ścieżkę. To ostatnia szansa".
Rok później, w lipcu 2009 roku, ówczesny książę Karol wtrącił swoje 3 grosze, twierdząc, że planeta ma 96 miesięcy na uniknięcie zdziesiątkowania z powodu "nieodwracalnego załamania klimatu i ekosystemu oraz wszystkiego, co się z tym wiąże". Zaledwie trzy miesiące później premier Wielkiej Brytanii Gordon Brown wezwał narody do zaciągnięcia klimatycznego hamulca ręcznego: "Zostało mniej niż 50 dni (do Konferencji Klimatycznej), by wyznaczyć kurs na następne 50 lat”. W 2014 r. francuski minister spraw zagranicznych Laurent Fabius wydłużył 50 dni Browna do 500. "Mamy 500 dni, by uniknąć chaosu klimatycznego".
W styczniu 2019 roku Alexandria Ocasio-Cortez postawiła na rok 2031 jako potencjalny koniec świata: "Świat skończy się za 12 lat, jeśli nie zajmiemy się zmianami klimatu. To jest wojna - to jest nasza druga wojna światowa".
W marcu 2019 r przewodnicząca Zgromadzenia Ogólnego ONZ Maria Garces ogłosiła, że świat ma 11 lat na uniknięcie katastrofy: "Jesteśmy ostatnim pokoleniem, które może zapobiec nieodwracalnemu zniszczeniu naszej planety".
W czerwcu 2019 roku ówczesny kandydat na prezydenta Joe Biden poparł kilkunastoletnią prognozę Ocasio-Cortez: "Nauka mówi nam, że to, jak działamy lub nie działamy w ciągu najbliższych 12 lat, zadecyduje o żywotności naszej planety".
W 2023 roku Associated Press, nawiązując do najnowszej tykającej "bomby zegarowej", pisze: "Ludzkość ma ostatnią szansę, aby zapobiec tragicznym przyszłym szkodom związanym ze zmianami klimatu...". Koło się zamyka - zgodnie z niemal corocznymi predykcjami ONZ z ostatnich 50 lat, Sekretarz Generalny Guterres po raz kolejny ogłasza alarm: "Klimatyczna bomba zegarowa tyka".
"Panie Mariuszu - jak można Pana wesprzeć?" - zadał mi pytanie jeden z moich subskrybentów. Blog na Substacku jest to hobby czasochłonne, ale nie planowałem tej działalności, jako źródła dodatkowego dochodu (do tej pory mam jednego płatnego subskrybenta ochotnika). Ale jeśli ktokolwiek uważa, że warto udzielić mi wsparcie finansowe - to poniższa zrzutka daje taką możliwość. Za każdą wpłatę - serdecznie dziękuję :)
Źródło:
https://www.agweb.com/opinion/doomsday-addiction-celebrating-50-years-failed-climate-predictions
https://unsdg.un.org/latest/stories/new-un-report-offers-survival-guide-humanity-face-climate-change
https://fee.org/articles/4-catastrophic-climate-predictions-that-never-came-true/
https://www.nytimes.com/2015/06/01/us/the-unrealized-horrors-of-population-explosion.html