Dobry, krótki tekst :-) Jest szansa, że ktoś zrozumie.
Ad rok 2009: brakuje mi w nim wątku czeskiego i biografii Jane Burgermeister, bo to są dwie ważne kwestie (świadome zbudowanie szczepionki w oparciu o zabójczy, aktywny patogen i to, co zrobiono z dziennikarką, która wszystko nagłośniła).
Możnaby też wspomnieć, że w 1976 r. nie było możliwości, by w jakimś byle-labie ustalić, że mamy do czynienia z wirusem świńskiej grypy. Te ustalenia były z sufitu wzięte. To był czas gdy metody badania raczkowały i za takie ustalenia to sie grube noble dostawało po wielu żmudnych badaniach i próbach.
Pierwsze sekwencjonowanie DNA to chyba był 77 rok; więc wiecie-rozumiecie: w 76 roku diagnozę postawiono w oparciu o palec i ogląd smarka na nim.
Dziękuję. Wniosek może być tylko jeden : nie ufaj nikomu, nie wierz w globalny przekaz. Nie wierz rządom, które powinny chronić społeczeństwa, a tego nie robią, bo z większym zyskiem, niż szacunkiem do narodu im bardziej po drodze. Jednak: woził wilk razy kilka, powieźli i wilka 👍
Dokładnie - absolutnie zgadzam się z mantrą powtarzaną przez Piotra Wielguckiego - nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic, patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski ;)
a skoro już napisałem o tej legionelli i o tym, że świńską grypę rozpoznano po "wyglądzie smarka" to uprzejmie proszę porównać objawy legionelli z objawami grypy i zapalenia płuc, a następnie porównac sobie datę odkrycia legionelli (1976r) z datą świńskiej grypy (1976r) oraz miejsce wystapienia legionelli (Pensylwania/Filadelfia) z miejscem wystapienia świńskiej grypy (Pensylwania/Dix) - oba miejsca dzieli 30 mil.
To powinno Pana zastanowić i dać asumpt do fajnego arta :-)
Dodam z powinności, że legionellę (oczywistą zmiennopostaciową bakterię-riketsję) odkryto pod bardzo długich analizach w tymże roku. A przecież to nie był maluśki wirus.
Dodam też, że po tychże żmudnych analizach odkryto ją PO RAZ PIERWSZY, mimo że występuje w 100% ciepłych zbiorników, a nawet w 70% wszystkich wód stojących.
Chyba rozsądnie będzie uznać, że odkryto ją dlatego dopiero wtedy, że wcześniej... nie istniała.
Mam nadzieję, że każdy kto to przeczyta widzi oczywistości.
Identyczność objawów,
identyczność daty,
identyczność miejsca (z dokładnością do kilkuset metrów od jednostki wojskowej w porcie i 30 mil od ogniska w Dix);
identyczność grupy docelowej (z podziałem ludzie młodzi/starzy).
I najważniejsze o czym się już nie pamięta po 50ciu latach: dłuuugo szukano przyczyny, mimo że (obecnie) bakteria jest wszędzie, a znalezienie jej mikroskopem zajmuje jakieś 5 minut. Wtedy więc jej nie było wszędzie; była czymś wyjątkowym.
identyczność grupy docelowej oznacza, że królikami byli obecni i byli żołnierze jednostki Dix/portu. W szczególności armia posiadała ich wszystkie dane osobowe i wszystkie dane o stanie zdrowia. Eksperymentator miał więc dostęp do pełnej dokumentacji medycznej, a oni - jako żołnierze - podlegali leczeniu resortowemu (czyli pełna kontrola nad przebiegiem zakażenia, dawką toksyny, i leczeniem, tak by królik nie wymknął się z pola obserwacji).
Zgodziłbym się, gdyby wystąpiła globalnie, powszechnie, w wielu rozproszonych ogniskach. Tu mamy jedno ognisko w trakcie największego upału. Prawdopodobnie z jednej nieużywanej długo plastikowej rury lub wypłukanego osadu.
W artykule chodzi o to, że Gut uznaje legionellozę za chorobę środowiskową i dla niego jest to równoznaczne z tym, że nie można się nią zakazić od innej osoby. Tymczasem w oczywisty sposób można: np. mokrymi, brudnymi rękami.
Dobry, krótki tekst :-) Jest szansa, że ktoś zrozumie.
Ad rok 2009: brakuje mi w nim wątku czeskiego i biografii Jane Burgermeister, bo to są dwie ważne kwestie (świadome zbudowanie szczepionki w oparciu o zabójczy, aktywny patogen i to, co zrobiono z dziennikarką, która wszystko nagłośniła).
Możnaby też wspomnieć, że w 1976 r. nie było możliwości, by w jakimś byle-labie ustalić, że mamy do czynienia z wirusem świńskiej grypy. Te ustalenia były z sufitu wzięte. To był czas gdy metody badania raczkowały i za takie ustalenia to sie grube noble dostawało po wielu żmudnych badaniach i próbach.
Pierwsze sekwencjonowanie DNA to chyba był 77 rok; więc wiecie-rozumiecie: w 76 roku diagnozę postawiono w oparciu o palec i ogląd smarka na nim.
Jak Pan słusznie zauważył - krótki :) - trudno wszystkie wątki zebrać, więc pewnie będzie potrzeba powtarzać ;)
Otóż to. Miłego dnia
Wzajemnie :)
Dziękuję. Wniosek może być tylko jeden : nie ufaj nikomu, nie wierz w globalny przekaz. Nie wierz rządom, które powinny chronić społeczeństwa, a tego nie robią, bo z większym zyskiem, niż szacunkiem do narodu im bardziej po drodze. Jednak: woził wilk razy kilka, powieźli i wilka 👍
Dokładnie - absolutnie zgadzam się z mantrą powtarzaną przez Piotra Wielguckiego - nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic, patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski ;)
Gdyby ktoś uważał Guta za inteligenta to po tym artykule zmieni zdanie:
https://pulsmedycyny.pl/prof-wlodzimierz-gut-osoba-chora-na-legionelloze-nie-moze-zakazic-innych-1193622
To jest zdumiewające jak bardzo można być głupim będąc mądrym.
Panie Mariuszu,
a skoro już napisałem o tej legionelli i o tym, że świńską grypę rozpoznano po "wyglądzie smarka" to uprzejmie proszę porównać objawy legionelli z objawami grypy i zapalenia płuc, a następnie porównac sobie datę odkrycia legionelli (1976r) z datą świńskiej grypy (1976r) oraz miejsce wystapienia legionelli (Pensylwania/Filadelfia) z miejscem wystapienia świńskiej grypy (Pensylwania/Dix) - oba miejsca dzieli 30 mil.
To powinno Pana zastanowić i dać asumpt do fajnego arta :-)
Dodam z powinności, że legionellę (oczywistą zmiennopostaciową bakterię-riketsję) odkryto pod bardzo długich analizach w tymże roku. A przecież to nie był maluśki wirus.
Dodam też, że po tychże żmudnych analizach odkryto ją PO RAZ PIERWSZY, mimo że występuje w 100% ciepłych zbiorników, a nawet w 70% wszystkich wód stojących.
Chyba rozsądnie będzie uznać, że odkryto ją dlatego dopiero wtedy, że wcześniej... nie istniała.
A weterani byli króliczkami.
Pozdrawiam spiskowo :-)
Niezwykle ciekawe :) - pozdrawiam
Mam nadzieję, że każdy kto to przeczyta widzi oczywistości.
Identyczność objawów,
identyczność daty,
identyczność miejsca (z dokładnością do kilkuset metrów od jednostki wojskowej w porcie i 30 mil od ogniska w Dix);
identyczność grupy docelowej (z podziałem ludzie młodzi/starzy).
I najważniejsze o czym się już nie pamięta po 50ciu latach: dłuuugo szukano przyczyny, mimo że (obecnie) bakteria jest wszędzie, a znalezienie jej mikroskopem zajmuje jakieś 5 minut. Wtedy więc jej nie było wszędzie; była czymś wyjątkowym.
Świerzynka z produkcji :-)
wyjaśnienie:
identyczność grupy docelowej oznacza, że królikami byli obecni i byli żołnierze jednostki Dix/portu. W szczególności armia posiadała ich wszystkie dane osobowe i wszystkie dane o stanie zdrowia. Eksperymentator miał więc dostęp do pełnej dokumentacji medycznej, a oni - jako żołnierze - podlegali leczeniu resortowemu (czyli pełna kontrola nad przebiegiem zakażenia, dawką toksyny, i leczeniem, tak by królik nie wymknął się z pola obserwacji).
Legionelloza przyszła z opóźnieniem - to efekt noszenia maseczek. Pisałem o tym jesienią 2020, że tak się skończy maseczkowanie…
Zgodziłbym się, gdyby wystąpiła globalnie, powszechnie, w wielu rozproszonych ogniskach. Tu mamy jedno ognisko w trakcie największego upału. Prawdopodobnie z jednej nieużywanej długo plastikowej rury lub wypłukanego osadu.
W artykule chodzi o to, że Gut uznaje legionellozę za chorobę środowiskową i dla niego jest to równoznaczne z tym, że nie można się nią zakazić od innej osoby. Tymczasem w oczywisty sposób można: np. mokrymi, brudnymi rękami.